- A dogadam się z nim po angielsku? - zapytałam.
- Tak, jest z Australii. W sumie po polsku też rozumie, ale gorzej mówi. Chodź, pójdziemy do niego. - odpowiedział Przemek i pociągnął mnie za rękę.
- Fajnie, że jestem cała mokra.
- Ładnie wyglądasz.
- Tak uważasz?
- No. - uśmiechnął się do mnie. - Troy! Poznaj Hanię. Hania - Troy. - chłopak podał mi rękę. - O chyba woła mnie Piter, będę uciekał. Trzeba się przygotować. - dodał, zostawiając nas samych. Zabiję go za to.
- Co tam? Od dawna interesujesz się żużlem? - zapytał Troy.
- Emm, nie. Jestem tu przypadkowo. Nigdy wcześniej nie byłam na żużlu.
- Podoba ci się?
- Tak, bardzo. A ty od dawna interesujesz się żużlem? Co ja gadam, na pewno. Przecież jesteś żużlowcem, więc na pewno długo się tym interesujesz... - zawsze jak się denerwuję mam tzw. słowotok, gadam dużo i od rzeczy. Czułam jak robię się czerwona. Chłopak tylko patrzył na mnie z dziwną miną, po chwilii się uśmiechnął.
- Dokładnie. Kurde, muszę uciekać, bo zaraz zaczynamy. Zgadamy się później, jak coś. Pa!
- Okej, pa. - odpowiedziałam i wróciłam do parkingu. Po chwilii dołączył do mnie Przemek.
- I jak Ci poszło? - zapytał, natomiast ja nie odpowiedziałam. Spojrzałam tylko na niego z miną mówiącą 'nie pytaj'. -Na pewno nie było tak źle. Pogadać z nim?
- Nie! Ty już nic nie rób! - Pawlicki się uśmiechnął i zaprosił mnie do swojego boksu. Jednak ja odmówiłam, poszłam na trybuny. Stamtąd widziałam lepiej. Żałowałam, że nie mam ze sobą swojego aparatu. Mogłyby wyjść łądne zdjęcia. Grzesiek, i tak cię zabiję. Ostatecznie sparing wygrała Unia Leszno. Wszyscy dookoła mówili tylko o jutrzejszym meczu, podobno jakiś ważny z Falubazem. Wróciłam do chłopaków, do parkingu. Usiadłam w boksie Grześka, który się przebierał w szatni. Podszedł do mnie chłopak, Darcy, którego poznałam przed treningiem.
- Jeszcze raz przepraszam, że Cię oblałem.
- Spokojnie, zaczynam się przyzwyczajać. - uśmiechnęłam się.
- Jak to?
- Rano Grzesiek chciał mnie obudził, więc wylał na mnie wiadro wody. - Darcy zaczął się śmiać.
- Żartujesz.
- Niestety nie.
- A to ty z Grześkiem...?
- Nie! Nie! Znamy się od wczoraj.
- Aha. To do zobaczenia kiedyś!
- Pa. - w tym momencie do boksu wszedł Grzesiek.
- Gotowa? - zapytał.
- Gotowa.
- To ruszamy. Wieczorem jadę z chłopakami na pizzę, jedziesz z nami?
- Nie.
- Dlaczego?
- A po co mam tam z Wami iść?
- Żeby miło spędzić czas. Chodź, wracamy do hotelu. - 20 minut później byłam już w swoim pokoju. Czytałam książkę, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Oczywiście to był Grzesiek.
- Już się stęskniłeś?
- Bardzo. Mam coś dla Ciebie. - podał mi ładnie zapakowane pudełko.
- Z jakiej okazji?
- Przeprosiny?
- Taa otworzę, a w środku pewnie jest bomba.
- Przysięgam, że nie. Otwórz. - zrobiłam tak jak powiedział, rozerwałam papier i wyjęłam piękną lustrzankę.
- Nie mogę tego przyjąć.
- Dlaczego nie? Zniszczyłem ci tamtą, więc odkupiłem.
- Ale ta jest 2 razy droższa!
- Nie marudź.
- Dziękuję. - odpowiedziałam, on nastawił policzek, bym dała mu buziaka. Tak uczyniłam.
- Wiedziałem, że mnie polubisz.
- To wcale nie znaczy, że Cię lubię.
- Właśnie, że tak. Ok, idę się przebrać, za 15 minut widzimy się na dole?
- Ok. - odpowiedziałam i poszłam się przebrać. Chwilę później zeszłam na dół, gdzie czekał już Grzesiek z Pawlickimi i...Troy'em! Poszliśmy do pizzeri, gdzie zamówiliśmy jedzenie. Świetnie się bawiliśmy, ja ciągle pstrykałam zdjęcia swoim nowym aparatem. Zdziwiło mnie, gdy co chwilę podchodziły do nas dziewczyny, by zrobić sobie z chłopakami fotki. Na mnie patrzyły z dzwiną miną, tak jakby chciały mnie zabić.
- Jesteście aż tak sławni? - zapytałam z lekką ironią.
- Jesteśmy aż tak przystojni. - odpowiedział Grzesiek.
- Tak ty szczególnie. - Troy z Piterem poszli do baru, w tym momencie zadzwonił do mnie telefon, był to mój starszy brat. Odeszłam od chłopaków i z nim rozmawiałam. Godzinę później wróciliśmy do hotelu. Poszłam pod prysznic, przebrałam się w piżamę, usiadłam na łóżku i przeglądałam zdjęcia z dzisiejszego wieczoru, gdy do pokoju wszedł Grzesiek.
- Puka się. - powiedziałam.
- Podoba ci się Troy? - zapytał. "Przemek, już nie żyjesz!" pomyślałam.