No cóż, po raz kolejny mogę stwierdzić, że przyznanie się do porażki jest rzeczą trudną, a dla niektórych wręcz niewykonalną... Nigdy nie miałam na celu wytykania komuś błędów na siłę, jednak kiedy jest źle i widzą to wszyscy, weź pod uwagę, że może rzeczywiście nie jest dobrze... Może to trochę zagmatwane... No trudno...
Znam to uczucie, kiedy ktoś wyraża się co najmniej niepochlebnie o moich bliskich, wierz mi... W większości wypadków, wtedy staję się ich obrońcą, ale nie zawsze. Czasem po prostu nadchodzi taki moment, kiedy z przykrością stwierdzam, że tym razem to oni nie są bez winy i choć mimo wszystko biorę ich stronę, robię to z mniejszym przekonaniem.
Ile razy zdarzyło się, że robiąc coś z pełnym przekonaniem o słuszności działania, popełniłeś błąd? Z pełną świadomością stwierdzam, że mnie wielokrotnie... Czy tak trudno wydusić z siebie proste słowo "przepraszam" albo chociaż "tak, nie mam racji"? Wierz mi, że może pierwszy raz będzie trudny, ale z czasem nabierzesz wprawy, a na pewno zyskasz w oczach ludzi. Choćbyś mylił się setki razy, ale za każdym przyznawał się do błędu, będziesz traktowany lepiej niż ten, który za wszelką cenę będzie chciał udowodnić swoją nieomylność...
P.S. Pisząc to, nie mam na myśli nikogo konkretnego. Od dłuższego czasu obserwuję zachowania ludzi i sądzę, że wielu mogłoby poczuć się adresatami mojej wypowiedzi, więc jeśli ktoś poczuł się urażony - z góry przepraszam.