Masz czasem takie uczucie, jakby Twoje życie utknęło w martwym punkcie? Jakbyś przeżywał moment przejściowy, który po prostu musi minąć, żeby wszystko się zaczęło? Miałeś poczucie bezsensu Twojego istnienia, moment zwątpienia w wagę swoich działań? A może czułeś, że życie toczy się jakby obok, a to że tu jesteś, jest tylko kiepskim zrządzeniem losu, ustawiającym cię w tym właśnie miejscu? Jeśli kiedykolwiek to przeżyłeś, to napisz podręcznik, podręcznik, w którym powiesz, co zrobić, żeby przyspieszyć, jak żyć, żeby było dobrze i satysfakcjonująco, w jaki sposób myśleć, żeby nie zwariować i jak powstrzymać się przed brutalnym aktem ludobójstwa, które wydaje się tak bardzo kuszącą opcją...
Moje życie było do tej pory jak pociąg. Czasem jedzie szybciej, czasem wolniej, przystanie na moment, ale mimo wszystko, cały czas toczy się po szynach, aby dotrzeć do upragnionego celu, mijając po drodze potrzebne punkty, chwile, doświadczenia... Pomijam fakt, że mój pociąg zamieniał się momentami w katapultę, która pomijała pewne punkty (niekoniecznie świadomie i celowo), ale teraz odnoszę wrażenie, że pociąg się wykoleił, a maszynista uciekł w obawie przed odpowiedzialnością... Czasami mam wrażenie, że chciałabym przenieść lokomotywę na drugą stronę wagonów, nakazać jej odwrót, powrót do dawnych chwil, do tego, co znajome, łatwe... Dziś wiem, że to byłby błąd. Chcę iść naprzód. Pokonywać bariery, słabości, osiągać cele i cieszyć się życiem. Tylko jak tą cholerną lokomotywę umieścić z powrotem na torach...
Będę próbować!