Mam swoje zycie, wy mówicie mi jak żyć
Mam swoja drogę, wy mówicie mi którędy iść
Mam swoje pięści, słyszę z kim się bić
I swoje serce, wy mówicie kogo kochać z kogo kpić
Mama swoja wolność, i to ja mogę ja stracić
Mam swoje długi, tylko ja mogę je spłacić
Mam tez cos co mi trudno wybaczyć
Nie pchaj się na piedestał, musisz być skromny i zwykły jak wszyscy
To syndrom Polski, wybij się wyżej a cie chwycą za kostki
ej lecą mi lata jak dni, dni jak minuty
Nadal wielu nie wierzy w moje ruchy
pytaj ile mam z tego, czy ja wyglądam na zarobionego
moi rodzice dali mi serce, kolega z klasy dostał od swoich o wiele mniej ode mnie
Choć więcej miał o wielu z nas i tak mamie czyścił kieszenie i zabierał hajs
Tak jak jej praca zabierała czas
bo tu jest tak, decyduje czasem parę sekund
I to nie ty decydujesz o ich przebiegu
jak robisz dla córki co tylko możesz, a mimo wszystko zawsze ma od koleżanek gorzej
Choć mówi ze jest dobrze, dobrze wiesz swoje
i wiesz jak ciężko jest nie wychowywać dziecka we dwoje
choć się kochamy mamy problem znów i ja mam spakowany plecak
I brak mi słów i chce uciekać jak dzieciak, bo mam już dość, ratce siły
szukałem cie przez lata i dzisiaj dla ciebie żyje, wiec odstaw ta walizkę na bok
Wiesz ze znów będzie tak samo, obok siebie obudzimy się rano
ty ryło stul, bo żaden z ciebie skurwiel ajjj
A tylko mały szary chooj bez jaj
nie wierzył tu we mnie nikt, a ciebie wielu
Lecz widać dziś, kto miał większe parcie do celu