- Musimy skoczyć do Batorego, nie tylko ty jesteś dziś w potrzebie - wytłumaczył nawet się nie zatrzymując. Co tam u ciebie, jak z tą laską ?
Zmarszczyłem brwi, zapewne chodziło mu o Alicję.
- Dawno mnie u niej nie było - roześmiałem się, brak jej humorków bardzo mi odpowiadał.
- Dawno ? To znaczy ? - wypytywał jakby go to interesowało
- Dwa, może trzy tygodnie - powiedziałem poszukując w pamięci daty mojej ostatniej wizyty u Ali.
Nic nie odpowiedział, w ciszy doszliśmy do Centrum Handlowego pod którym czekał na nas klient Wojtka.
- Wiesz jak wygląda ?
- Miał stać przy drzwiach odparł tam jest !
Wojtek wskazał na wysokiego chłopaka w skórzanej kurtce, opartego o ścianę tuż przy drzwiach wejściowych.
Podeszliśmy do niego, mój towarzysz wyciągnął w stronę chłopaka rękę na powitanie, w której już po chwili znalazła się zapłata za towar.
Wojtek sięgnął do kieszeni by wyjąć to, na co zarówno ja jak i pan stojący przed nami czekaliśmy. Następne zdarzenia potoczyły się bardzo szybko, zanim się obejrzałem facet, który okazał się policjantem najpierw skuł Wojtka z potem zrobił to samo ze mną.
- Jeszcze tego brakowało - jęknął gdy byliśmy pakowani do samochodu - sorry stary.
Oparłem się łokciem o boczek w samochodzie, nie miałem w planach by skończyć dzisiejszy dzień w areszcie, z chłopakami mieliśmy zabrać się za nagrywanie kolejnych kawałków co najwyraźniej nie dojdzie do skutku.
- Mam nadzieje, że nikt nas nie widział, będę skończony - westchnąłem, wciskając się w fotel najbardziej jak było to możliwe, w końcu dotarliśmy na miejsce, funkcjonariusze nie byli nastawieni do nas pozytywnie.
- Ile nas tu zamierzacie więzić ? - dopytywał się Wojtek. Roześmiałem się słysząc histerię w głosie kumpla. Koleś w czarnej skórze spojrzał się na nas krzywo.
- Żadnego towaru już dziś nie rozniesiesz, o to się nie martw.
Oboje usiedliśmy na ławce stojącej na końcu celi, szare ściany i kraty dzielące nas od wyjścia na wolność dobijały jeszcze bardziej z uwagi na zaistniałą sytuację. Nigdy nie sądziłem, że kiedyś tu trafię.
- Nawet mi nie odpowiedział - odezwał się po kilku minutach milczenia Wojtek. Słowa wydobywające się z jego ust drażniły mnie bardziej niż zwykle, mógłby się po prostu zamknąć. Znałem go od początku liceum, ale dopiero w ty roku odkryłem czym tak naprawdę się zajmuje, cwaniak przez tyle lat potrafił się ukrywać, a teraz wpadł, gdyby nie to, że siedziałem z nim bawiłoby mnie to.
- Andrzejewski - zawołał ktoś zza ściany. Słysząc swoje nazwisko od razu zerwałem się na równe nogi.
Chłopcy zabrali mnie stamtąd równie szybko jak tam trafiłem, na nich zawsze mogłem liczyć.
- Jak wam się to udało ? - spytałem gdy już byliśmy w drodze do domu.
- To nie my tylko Alicja - wytłumaczył Kuba nawet na chwilę nie spuszczając wzroku z drogi, wyglądał jakby był na mnie wściekły, przecież nie miał ku temu powodów.
- Alicja ?
- Nie wiesz, że jej ojciec może zdziałać cuda ?
Tym razem odezwał się Szymon, oboje wiedzieli na temat mojej dziewczyny więcej niż ja sam, z resztą dlaczego miałoby obchodzić mnie to kim jest jej ojciec czy matka. Wspominała tylko na początku, że jej brat ma wytwórnie płytową, i że chętnie się mną zajmie, o rodzicach nie mówiła wiele, czasem marudziła tylko, że nie mają dla niej czasu.
- Jest najlepszym prawieniem jakiego znam - dodał po chwili.
- Skąd...
Nie zdążyłem dokończyć, w zdanie wtrącił mi się Kuba.
- Widziałem jak was zgarniają kiedy wychodziłem, zadzwoniłem do Ali, jej tata wiedział co powinniśmy zrobić.
- Po co do niej dzwoniłeś ? Sam bym sobie poradził.
Moja mina musiała przypominać teraz grymas dziecka, któremu ktoś zabrał zabawkę. Wierzyłem w to, że sam bym się stamtąd wyrwał, przecież nic nie zrobiłem. Alicja musiała wszędzie się wtrącać, myślała, że bez niej będę nikim, a to nie prawda. Sam doszedłem do tego wszystkiego, ona nie była mi potrzebna.
- Bartek jutro musimy zacząć nagrywać kawałki na płytę, nie zdziałalibyśmy dużo gdyby przytrzymali cię na 48 godzin - upomniał mnie Szymon siedzący na tylnym siedzeniu, aktualnie grzebał w swoim nowym dotykowym telefonie starając się odkryć nowe aplikacje i inne magiczne moce urządzenia.
- Co do płyty, chyba mamy mały problem - westchnąłem przecierając twarz dłońmi, byłem zmęczony zdarzeniami dzisiejszego dnia. Chłopcy spojrzeli na mnie zaskoczeni, zupełnie nie wiedzieli o co mi chodzi. Kasa, którą odłożyliśmy na wydanie płyty niestety gdzieś się rozpłynęła, wydałem ją przez ostatnie dwa tygodnie, nie miałem żadnego źródła dochodu, a wydatki owszem. Po chwili do głowy przyszedł mi plan, przecież Alicja mogłaby mi pomóc, znajomość z córeczką bogatych rodziców była bardzo przydatna.
- Załatwię kasę zanim nagramy ostatni numer - obiecałem wyglądając przez okno, miałem nadzieje, że wszystko pójdzie dobrze.