Czekała na ten moment. Od rana była podekscytowana, myślała tylko o tej jednej chwili, tej niezapomnianej, tej, która wydarzy się już za chwilę. Tego dnia nie umiała racjonalnie myśleć. Chciała tylko jednego - spotkania z nim.
Do tej pory wszystko przebiegało zgodnie z planem. Miała dokładnie dwie godziny. Dwie godziny, które były dla niej jak wieczność. Te tysiące sekund nie spędziła na poprawianiu makijażu, czy wybieraniu sukienki - doskonale wiedziała, że to nie będzie miało znaczenia. Wyobrażała sobie jego wzrok, czuła na sobie jego spojrzenie, przyśpieszone tętno. Potrzebowała spokoju w jego oczach, poczucia bliskości, bezpieczeństwa. Pewności, która zmieni jej dotychczasowe życie.
Postanowiła udać się do niego pieszo. Pomyślała, że spacer dobrze na nią wpłynie. Bezchmurne, gwiaździste niebo towarzyszyło jej przez całą drogę. Delikatny wiatr muskający jej włosy doprowadził ją do celu, do miejsca pewnego końca, a zarazem początku. Niepewność, jaka zrodziła się w jej głowie podczas drogi, nagle zniknęła. Od tej chwili jej persona emanowała pewnością, pięknem. Była przekonana, że już za chwilę osiągnie pełnię szczęścia. Stała pod jego drzwiami, szczęśliwa. Jeszcze tylko utkwiła na sekundę wzrok w niebo, powtórzyła w myślach 'będzie pięknie', po czym swoimi delikatnymi palcami zapukała trzy razy.
Drzwi były lekko uchylone. Dwie, trzy myśli przebiegły jej przez głowę, ale nie miały znaczenia.Potraktowała to jako zaproszenie. Weszła do środka, powoli stawiała każdy krok, a głos uderzających obcasów rozlegał się po całym domu i przerywał panującą ciszę. Było ciemno. Wyczuwała w tym nutkę romantyzmu. Podążała w stronę tlącego się płomienia. Korytarz zaprowadził ją do pokoju. Na środku stał przygotowany wcześniej stół, nakrycie dla dwojga oraz 3 świece. Wchodząc poczuła zapach, przypominający dym papierosów. Zauważyła go siedzącego na fotelu, w ciemnym rogu przy oknie. Trzymał w dłoni cygaro, a w drugiej kieliszek z winem. Najprawdopodobniej czerwonym, choć w tej ciemności, z dala od światła świec nie mogła tego wiedzieć.
Po raz kolejny delikatnie zapukała trzy razy, tym razem w drzwi pokoju. Zauważył ją, lekkim ruchem głowy skierował swoje spojrzenie w jej kierunku. Poczuła na sobie jego wzrok. Czuła wewnętrzne ciepło, pożądanie. Spojrzała na niego. Był dziwnie blady, w jego oczach zauważyła płomień świec, choć pewnie inaczej tłumaczyła sobie jego pochodzenie. Powoli zbliżała się do niego. Przy kolejnym kroku nadepnęła na szkło pękniętej butelki. Nawet przez moment nie zwrócili na nie uwagi. Dzieliło ją od niego tylko kilka metrów, ale pokonanie ich wydłużało się w czasie. W końcu położyła swoją dłoń na jego policzku i z odległości kilku centymetrów wpatrywała się w jego oczy. Wyszeptał do niej 'jakie to uczucie, gdy z...', ale zanim zdążył skończyć jej palec wylądował przy jego ustach, a cały jego plan zrujnowania ich przyszłości legł w gruzach.