The rose...

Tia... Długo mnie tu nie było...

AHA.Na pewno.

  We wtorek znowu zacznie się szkoła. No i..... Tia, zgadliście : sprawdziany, kartkówki, siedzenie w ławce podczas lekcji i upierdliwe wgapianie się w zegarek wiszący tak niedaleko drzwi... No cóż, większość z nas, chcąc być zabawna, powie, że najfajniejszym przedmiotem w szkole jest dzwonek <ale tylko dzwoniący na przerwę> no... albo kanapka... <też mi coś, ja preferuję tuczące batoniki>.

  Nie lubię początków nawego roku szkolnego. Mam żal o to, że zostałam tak brutalnie pozbawiona wakacji, a tym samym ściągnięta za uszy do świata realnego, czyli życia z dewizą "co masz zrobić dziś, rób natychmiast, będziesz miała czas, żeby pójśc do łóżka przed północą". Tia... Powrót do szkoły... To brzmi tak idiotycznie formalnie... Prawda?

  A, i żebym nie zapomniała - jakby coś, to nadal można ode mnie dostawać batoniki na przerwach, bo uznałam, że w wakacje utyłam, a słowa babci, że "szkoła mnie odchudzi" zupełnie do mnie nie przemawiają, bo tak naprawdę, jak łapię jakiegoś doła, to pierwsze co robię, to biorę 3 paczki żelek <lub w zastępstwie 10 batonów>, butlę coli < albo oranżady>. I w ekspresowym tempie potrafie to w siebie wciągnąć. Tak więc, rozdawanie batoników w pewnym sensie chroni mnie przed obżarstwem również w szkole.

 Ach... I nowość, już znudziło mi się to wieczne słychanie Nightwish'a <czyli innymi słowy opera metalu> a więc przerzuciłam się na takie rodzaje muzyki jak : rock, metal alternatywny i post grunge, czyli jednym słowem, mój <teraz najulubieńszy> zespół : Three Days Grace.

Pozdro WIELKIE dla Altivo, Aquamarine, Darlinggirl, Jokera, Derci, Leny, K&A, Darkindependent i tych co zapomniałam napisać, albo skleroza zeżarła mi ich z głowy.