Remonty w głowie są równie męczące, jak te w mieszkaniu, ale zajmują więcej czasu.
Ale powoli, małymi krokami, z dużą dozą cierpliwości i dystansu, wszystko buduje się od nowa.
I będzie dobrze, choć nie od razu.
właściwie, to powinnam iść spać, bo rano do pracy, zgłosiłam się na ochotnika w sumie (bo dzień wolny do odbioru, choć dziś się okazało, że mi niepotrzebny).
Jakby ktoś pytał, to wszystko u mnie dość dobrze, choć jestem tak zmęczona, że na myśl o urlopie widzę siebie na łóżku otoczoną książkami; tymczasem - jadę na festiwal do Rumunii z zespołem Wrocław :)
Jest mi dobrze tu, wreszcie nie przejmuję się, że tańczę tylko w dwóch regionach, bo wiem, że to się zmieni. Zupełnie inaczej niż w Kalinie, gdzie czułam, że muszę walczyć praktycznie o każdy występ, każdy krok, a i tak moje zaangażowanie nie miało znaczenia.
I cieszę się, że tańczę z Ryszardem, bo to sama przyjemność tańczyć z takim partnerem.
Miałam ostatnio sen i był tak realistyczny, że prawie w niego uwierzyłam.
Nie było to trudne, bo wiele wskazywało na to, że przynajmniej częściowo się spełni. Aż do dziś.
I z całą mocą dotarło do mnie, jak bardzo czekałam na to, jak odliczałam podświadomie do września, świadomie opieprzając się za to. I jeszcze wczoraj sobie powtarzałam "wyluzuj", ale oczywiście sama siebie nie słuchałam.
A dzisiaj dowiedziałam się, że właściwie to sen się nie spełni nawet w ułamku i zabolało mnie to tak bardzo, że nawet mi łza po policzku nie spłynęła - co aż dziwne, zważywszy na fakt, że ostatnio płaczę z byle powodu (najgorzej, że czasem nawet nie rozumiem, dlaczego płaczę).
Ech.
Nie powinnam narzekać i marudzić.
Bo naprawdę nie mam na co. Gdy widzę, co się dzieje dookoła mnie, z czym się ludzie zmagają, to naprawdę, ja nie mam żadnych poważnych problemów.
A jednak.
Chyba chciałabym mieć namacalną i rzeczywistą pewność, że to, co siedzi w mojej głowie, to głupie mrzonki. Żeby niewypowiedziane marzenie w końcu rozpieprzyło się o bruk rzeczywistości, bo to jest tak absurdalne, że już nawet nieśmieszne.
I choć wiem, że to absurd, to potrzebuję tego spotkania, bo sam rozum czasem nie wystarcza.
Ale taki chuj.
Nie spotkamy się.
A było już tak blisko.
Czasem nie wiem już, co ze sobą zrobić.
Czasem już nawet nie
Nadal jestem w szoku, gdy myślę o wynikach drugiego sezonu Produce 101.