Tyle lat Wiktor przyjeżdża na Jarocim tym autem, że to aż dziwne, że dopiero w tym roku do niego wsiadłam.
Leki muszę brać do października, jeśli nic się nie zmieni, to wtedy pomyślimy o powolnym odstawieniu.
Och, studnia.
Przed chwilą odrzuciłam ofertę pracy w CA i trochę mi z tym nieswojo. Mimo, że sądzę, że to była dobra decyzja, to jednak znów stres, bo nie mam nic. Ale czy ma sens rzucanie się na pierwszą lepszą opcję? Nie sądzę.
Znów myślę o studium instruktora tańca. Nawet powiedziałam o tym głośno w Jarocinie i rodzice powiedzieli "idź". Ale to nie takie proste, studium jest dzienne, dwuletnie, a ja nie wiem, czy będzie mnie stać na utrzymanie w takim wypadku. Z drugiej strony głupio nadal być na utrzymaniu rodziców. No i nie wiem.
Wiem za to, że wystarczy jedno zdanie, a dostanę pieniądze na bilet i wizę.
Ja pierdolę, tak bardzo nie wiem, tak bardzo się gubię ciągle.
Lekarka chyba miała rację przedłużając leczenie.