Kimże byłby Igor, gdyby nie gapił mi się w cycki?
(Zdjęcie było pozowane, wrzucam, bo ładnie mi błyszczały włosy)
Jakieś pół godziny po ostatnim wpisie odnalazłam powód swojego złego samopoczucia, co pozwoliło mi je zwalczyć.
No i niewiele później zadzwonił Leszek z pytaniem, czy nie chciałabym pracować u niego w Żabce, na co chętnie przystałam.
Pomyślałam, że skoro tak szybko się wszystko zaczęło się układać (po dwóch tygodniach nerwów i paniki?), to chyba jakiś znak.
W sobotę posiedzieliśmy u Łukasza, pojawił się CJ. Udało mi się go olewać prawie cały wieczór :P
Ale oczywiście nie odmówiłam, gdy poprosił, żebym poszła po kieliszki. Nie odmówiłabym w sumie, gdyby to był ktokolwiek inny. Westchnęłam tylko "nienawidzę cię", na co usłyszałam "wieeem".
W niedzielę byłam u Igora na herbacie. Lubię z nim siedzieć, bo zawsze jest o czym pogadać i można się pośmiać. Wypiłam dwie herbaty i obejrzeliśmy rozszerzoną wersję Hobbita. Na sam koniec filmu przyszedł Fabich. Spytał do kiedy teraz zostaję we Wrocku, po czym jak zwykle zaczął jęczeć, że "oesu, dlaczego" (wiedząc, że przecież i tak mnie nie będzie widział). Zdziwił się bardzo, gdy powiedziałam, że niedługo prawdopodobnie będę tu na stałe. Znowu było "oesu, o nie" i jak już miałam mówić, że przecież nie musi się ze mną spotykać, jak mu coś nie pasuje (bo tym razem faktycznie, widział mnie tak często, że o rany), to zmienił ton i spytał "dobra, poważnie - dlaczego? Przecież miałaś lecieć do Australii". Odparłam zgodnie z prawdą, że polecę, ale trochę później, a następnego dnia mam spotkanie w sprawie pracy. Zmierzył wzrokiem moją półleżącą postać i się zdziwił:
- Ty i praca?
- No wiesz, ja wiem, że wyglądam na taką, co tylko leży i pachnie, no ale...
- No właśnie miałem to powiedzieć.
Rozwalił mnie tym tekstem, bo ja sobie zakpiłam. Z drugiej strony, widział mnie tylko kilka razy i zwykle byłam odstawiona i umalowana (pomijam poranki po imprezie). Zdziwiłby się pewnie, gdyby wiedział, jak bardzo się pomylił.
Z drugiej strony mam na to wbite; z nim się fajnie gada, wszystko cacy, aż rzuci jakimś tekstem, po którym nie wiadomo - śmiać się, płakać, czy urwać mu łeb przy samej dupie.
Muszę pracować nad sobą, bo mi gówniarze wejdą na głowę.
Paulina wczoraj rozmyślnie zwiększyła mi poziom agresji o 200% i świetnie się przy tym bawiła. Wrrr.
Wczoraj załatwiłam wszystko w dziekanacie (uwielbiam panią Jadzię <3 choć pozostałe panie zresztą też są miłe), czekam na telefon od dziekana z informacją, jaka zapadła decyzja.
Miałam potem dużo czasu do spotkania z Leszkiem, a że nie chciało mi się tarabanić na Sopocką, wbiłam znowu do Igora na herbatę :D
Potem na Leśnicę, w drodze powrotnej do Kasi, bo akurat przyjechała z Polkowic, no i zostałam na noc znowu we Wro.
Zaraz się zbieram na busa do Rijo. W najbliższych tygodniach trzeba będzie ogarnąć przeprowadzkę. Śniło mi się, że tato mi Forka pożyczył ;P