Jestem po prostu smutna. Staram się nie myśleć i pocieszać różnymi faktami, ale i tak boli mnie serduszko i chce mi się płakać.
Ech, głupia ja.
Trzeba było trzymać się z daleka od początku, tak, jak sobie powiedziałam. Dlaczego nie słucham samej siebie? W swojej naiwności znów ubzdurałam sobie, że skoro minęły już trzy lata, to może coś się w moim życiu uczuciowym wreszcie zmieni na lepsze.
Pomyliłam się, cóż za zaskoczenie.
Chciałabym umieć po prostu przejść nad tym do porządku dziennego, wzruszyć ramionami i zapomnieć, zająć się innymi sprawami.
Ale nie potrafię, ciągle zagryzam policzki. Wrrr.
Niby tyle się we mnie zmieniło przez ostatnie lata, ale są rzeczy, które chyba nigdy się nie zmienią, jak moja dziecięca naiwność i nadwrażliwość.
No cóż, taka już jestem i nic na to nie poradzę.
Dlatego tyle piszę i marudzę, bo to mi pomaga. Choć troszeczkę.
W domu pachnie choinka, Sonia zawiesiła lampki w pokoju, a ja śnieżynki na gałązkach i zrobiło się świątecznie.
A ja nadal tych świąt nie czuję, najchętniej po prostu bym się położyła do łóżka, wypłakała, a potem zrobiła herbatę i zaszyła w "Słowach Światłości" Sandersona, bo historia "Archiwum Burzowego Światła" zachwyciła mnie kilka miesięcy temu, gdy wszystko było proste i przyjemne, a martwiłam się tylko tym, że ważę trochę za dużo (jeden plus tej całej sytuacji, że schudłam i lepiej się czuję we własnym ciele).
"Kiedy, masz 20 30 lat i nie dopuszczasz do siebie emocji, to znaczy ze umarłaś/umarłeś i możesz chodzić, oddychać ale i tak jesteś trupem.
W życiu chodzi o to aby zakochiwać się i szaleć na fali emocji, cierpieć i znów walić głowa w mur, mieć motyle w brzuchu i pić wódkę o 4 rano bo znów nie wyszło
I to jest nasz sens człowieczeństwa. Odczuwać. Nie zamknięcie się w sobie, nie kupowanie kolejnych butów i pralki, ale emocje.
Bo w życiu nie chodzi o stabilność i bezpieczeństwo, bo życie nie jest stabilne I bezpieczne, cokolwiek nam się na ten temat wydaje."
Dostałam właśnie od Pauliny, popłakałam się. Może mi się zrobi lepiej i zacznę się cieszyć ze świąt wreszcie.