photoblog.pl
Załóż konto
Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO
Derpy dwa.
Kategoria:
Kurwa mać.
Dodane 30 LISTOPADA 2014 , exif
53
Dodano: 30 LISTOPADA 2014

Derpy dwa.

Ach, co za weekend.

Odwołali piątkową imprezę na Wittigowie, więc poszłyśmy z Olą i Kubą do ich kumpla. Wchodzimy do mieszkania - a tam Baldzioch! ^^ Nie widzieliśmy się chyba z pięć lat. Wróciły wspomnienia i było super.
No i w sobotę też wylądowaliśmy u niego. To były dwie genialne imprezy, po których pierwszą moją reakcją nie była kalkulacja, czy nie zrobiłam czegoś głupiego, tylko uśmiech i myśl "o jaaa, ale super impreza".

 

W sumie żałuję, że nie zostałam we Wrocku jeszcze dziś, bo Baldziu dzwonił, czy nie chciałabym się z nimi gdzieś jeszcze dzisiaj wybrać. Szkoda, że nie wspomniał o tym pomyśle rano, jak się z nim żegnałam :<

No ale mam nadzieję, że jeszcze będzie okazja, żeby się spotkać i poimprezować razem, bo ekipa była naprawdę super :) Szkoda, że nie wiedziałam wcześniej, że mamy z Olą wspólnego znajomego.
Świat jest mały...

 

 

A ja jestem głupia i mam wrażenie, że cofnęłam się w rozwoju.
Najnormalniej w świecie mam doła, takiego jak miewałam po każdym dobrym harcerskim biwaku. Czuję takie ssanie w środku i wkurzający smutek, bo chciałabym być gdzieś indziej teraz. Ja pierdole, jestem w szoku.
Nie czułam takich emocji od jakichś sześciu lat. I wkurza mnie myśl, że przecież jak mieszkałam we Wrocku, to nie utrzymywałam takich kontaktów i było wszystko ok, a teraz nagle milion uczuć z dupy xP

Niby jestem starsza, niby mądrzejsza, niby wszystko w porządku, a czuję się okropnie (i nie chodzi o to, że spałam ze 3 godziny po imprezie i może jeszcze ze 2 w dzień). Uświadomiłam sobie, jak mi tęskno do mieszkania na Sopockiej i tej atmosfery, i jak bardzo brakuje mi tych ludzi.
Wzruszyłam się, gdy Ola powiedziała, że brakuje jej bardzo porannych rozmów przy herbacie, przez które zawsze spóźniała się na zajęcia.

 

A sama podwójna impreza u Grześka... choć na początku czułam się troszkę nieswojo, zwłaszcza w sobotę, gdy było tak strasznie dużo nieznanych mi ludzi, bawiłam się wspaniale, bo klimat był podobny do tych wszystkich fantazjadowych i trochę harcerskich imprez, od których przez tyle lat czułam się uzależniona. Ta swoboda, z którą rozmawiałam z naprawdę fajnymi chłopakami siedząc im bez krępacji na kolanach, słuchanie starego hip-hopu, elektro, czy nawet SDMu (Czarny blues o czwartej nad ranem!), "kanapka", głupie zdjęcia (muszę je wyciągnąć od Baldzia ;>), wszystko było takie... swojskie. Dawno już zapomniałam, że można się spotkać w takiej ekipie i tak świetnie i swobodnie czuć wśród ludzi, których właściwie dopiero się poznało. Ludzi, którzy kompletnie cię akceptują, mimo twoich różowych rajstop i kokardy we włosach, gdy sami wyglądają jak metale.
Pełna akceptacja, której ostatnio tak mi brakowało (poza oczywistymi miejscami i ludźmi).
To było coś, o czym zapomniałam i myślałam, że całkiem przeminęło w moim życiu. Pogodziłam się z tym i to było dobre, bo bez żalu mogłam podjąć decyzję o zostawieniu wszystkiego, bo "przecież nic mnie tu nie trzyma, wyjadę spokojnie".

I nagle ląduję na imprezie, po której ciężko mi było pojechać do domu oddalonego o 90 km.

 

Nie byłam gotowa na to. Rozbudziły się we mnie emocje, o których istnienie już siebie nie podejrzewałam. Myślałam, że zmieniłam się na tyle, żeby sobie poradzić wzruszeniem ramion i uśmiechem na miłe wspomnienia, które pozostaną. Zresztą, z taką postawą wracałam rano na Sopocką. Czułam się po prostu szczęśliwa, bardzo zadowolona z jakże mile spędzonego czasu. No, to że wciąż byłam natrąbiona pewnie też pomagało :P

Więc co się zmieniło?
Dlaczego mam dziurę zamiast serca?
Dlaczego tak przeżywam, przecież jak będę znów jechac do Wrocka, to się możemy znowu spotkać przecież, prawda?

 

Jestem zła na siebie za te emocje, bo tylko wszystko mi utrudniają. Chyba muszę po prostu zacisnąć zęby i poczekać, aż mi minie.
Przecież zawsze mija. Zawsze w końcu emocje się zacierają i zostają miłe wspomnienia.
Ale skąd i po co te emocje? -,-Wrrr. Nie prosiłam o nie. To miał być po prostu miły weekend we Wro, z tradycyjną wizytą na Jarmarku (słabo :/) i imprezą andrzejkową po drodze.

 

 

Dobra, wyżyłam się trochę, może zrobi mi się lepiej. Nawet jeśli nikt nie czyta (bo ile można xD), to pisanie zawsze mi pomagało. Wciąż mi żal, że dałam się namówić na usunięcie prawie trzech lat mojego życia z tego fotobloga. No ale czego się nie robi, jak człowiek jest zakochany :P

 

Jeszcze jedna rzecz mi siedzi w głowie, ale może zastanowię się nad nią jutro. Bzdura trochę, ale przyjemna.

 

 

Benny Benassi i Serj Tankian - Shooting Helicopters. Przełamując wszelkie granice i schematy. Przezajebistość po prostu. Polecam słuchanie na dobrych słuchawkach.

Informacje o idrilaepscatach


Inni zdjęcia: Zawsze samysliciel3523 /07/ 25 xheroineemogirlxPeru zzachmur509 mzmzmzAu regime [fr.]. ezekh114Czerwony kurdupelpunk1477Wieczorne słonko nad jeziorem :) halinamLilia inaczej judgaf2025.07.24 photographymagicGothic lastdaylight