Jak zeszłam z crossa, postanowiliśmy się przejść po pobliskim lasku. Było już ciemno, nawet nie wiem kiedy zrobiła się tak późna pora. Jak tak szliśmy, usłyszałam coś dziwnego, tak jakby ktoś za nami szedł. Obracałam się na boki, ale nikogo nie widziałam. Patryk musiał zauważyć, że się boję, bo objął mnie ramieniem. Nagle coś wyskoczyło nam na drogę. Tak się przestraszyłam, że całym swoim ciałem przylgnęłam do Dudusia, że sama sobie pomyślałam, że za chwilę jak go nie puszczę, on się udusi. Jednak jak chciałam się od niego odsunąć, to on mnie jeszcze bardziej przytulił. Ja nie protestowałam. Szczerzę powiedziawszy bardzo mi się zawsze podobał jako sportowiec, ale nie tylko. Moim marzeniem zawsze było, żeby z nim porozmawiać, a teraz stoję, a on mnie przytula. Jak się oderwaliśmy od siebie, ruszyliśmy z powrotem do samochodu. A tym potworem, przez którego się tak bałam, okazała się mała sarenka. Przez całą drogę powrotną, nie mogliśmy wyrobić ze śmiechu. Jak staliśmy pod domem, spojrzał mi w oczy i zapytał:
-Spotkamy się jeszcze..?- zapytał z nadzieją
-No oczywiście. A co już mnie dzisiaj chcesz się pozbyć...?- zapytałam z cwaniackim uśmieszkiem. Dobrze się składało, bo dzisiaj był piątek, a w domu nikogo nie ma być, ponieważ babcia pojechała do swojej siostry, która jest chora i nie może chodzić. Tata zaś pojechał w jakąś delegację, czyli znowu go dwa tygodnie nie będzie. Co pierwsze przyszło mi do głowy to, żeby zrobić domówkę. Zaproszę parę moich znajomych i możemy zaczynać.- Słuchaj Patryk robię dzisiaj domówkę i czy nie masz czasami ochoty przyjść.?- zapytałam z lekkim przerażeniem w głosie, bo bałam się, że mi odmówi.
-Nie oczywiście, że nie chce się ciebie pozbyć. Ja bym mógł spędzać z tobą całe dnie, chociaż się wcale długo nie znamy. A co do imprez to nie mam stroju, więc nie wypada mi przyjść tak ubranemu.- powiedział wskazując na ubranie.
-Ale nikt nie będzie patrzyła na twoje ubrania. Ale jak nie chcesz przyjść to mi to powiedz, a nie wymyślasz jakieś farmazony związane z swoim strojem.- powiedziałam to już trochę w złości, bo skoro nie chciał przyjść to mógł powiedzieć zwykłe nie i by wystarczyło.
-Lena, poczekaj.!!- krzyczał za mną Dudek, ale się nie obróciłam. Nagle poczułam szarpnięcie w ramię i się odwróciłam.
No siemka... z okazji moich urodzin, chchiałabym dać Wam do zrecenzowania kolejną część opowiadania. Liczę na miłee komentarzę i mam cichą nadzieję, że się będzie podobać.... Zuza