słowa dziewczyny fatalnie przypomniały mi czasy szkoły. zatęskniłam za brakiem większych konsekwencji, kiedy zostawałam w domu.
na studiach jestem z dala od rodziców, nie muszę sprzątać, wracam do mieszaknia nad ranem, piję, palę, biorę i nikt nie truje mi dupy. oni uczestniczą w tym ze mną. często mówimy yes, rzadko pojawia się nie. jednak za taką wolność płacę większą odpowiedzialnością. w domu nie musiałam nic. jeśli nie pozmywałam naczyń świat się nie zawalił. to samo było, gdy nie nauczyłam się na sprawdziań. nie musiałam o nic się martwić. teraz, tak naprawdę jedynym obowiązkiem jest chodzenie na zajęcia. jeden obowiązek, ale nadrabia za wszystkie inne. i tego nie potrafię utrzymać. mówię, że nie mogę mieć już żadnego potknięcia, bo wylecę, a dziś znów zostałam w domu. mówię, że muszę się pouczyć, bo mnie wykopią.
dużo mówię, a jednak trzymam usta zamknięte.