`Typ psychiczny- cykloid; w ostatecznym rozwoju- cyklotemia: psychoza cyrkularna od manii do melancholii i na powrót (...). Pogoda ducha. Stosunek do życia otwarty. "Dusza na raspaszku" itp. Bieguny: maniak podniecony i melancholik. Usposobienie długofaliste- zmienność łagodna o długach okresach. Wielkie radości i wielkie smutki. Uczuciowość.`
cytowane za S.I. Witkiewicz, który zaczerpnął z niejakiego Kretschmera.
Ja jestem obecnie w stanie: Maniak podniecony. Wielkie radości. ;P
Euforia trwa od niedzieli i ciekawe jak długo potrwa. Prawdopodobnie jutro mnie coś wkurwi niemożliwe, ale co tam. I niby radość i niby ciągle zacieszam. Ale umiem płakaś na zawołanie. Wystarczy krzyknąć 'Pimpuś!'. Tak. Jak co wieczór. Musi być równowaga? Chociaż chyba wolałabym mieć złamane serce... łatwiej się pogodzić.
Dzisiaj kolejne ukłucie w sercu. Zahaczyłyśmy z Myszą o Academię. I mimo, że mam całą masę 'ale' do Franka, to jednak... chcę wrócić na treningi ale nie mogę. Stwierdzenie, że powroty są najtrudniejsze. Pociecha. Może kiedyś.
Przeglądam zdjęcia z Kościeliska. Pięknie było w tym roku. Cudownie, spokojnie, rodzinnie. Najukochańsze, sierpniowe zachody słońca. Spacery i gwieździste noce. Wieczorne piwo i całkowite odjazdy ze śmiechu. To chyba nagroda za te trzy dni. I być może, z płaczącym sercem łatwiej jest docenić piękno chwili. Być może. Czułam się tak jakbym odkurzała i odkopywała siebie sprzed lat. Ta mała Olusia, gdzieś tam, gdzieś.
Cieszy fakt, że nie tylko ja chodzę z bananem od ucha do ucha po tej niedzieli. Hehe :)
fot. Kościelisko cudowne.