Nadszedł moment przelania na monitor myśli, które zaczęły się tłoczyć w mojej głowie od kilku dni.
Rozmowa z pewną kobietą skłoniła mnie do przemyśleń związanych z przyszłością.
Przede wszystkim została zerwana, zawieszona z początku mojego życia, płachta z napisem "chcę mieszkać w okolicach Warszawy!!". Zaczęłam się zastanawiać nad tym, czy naprawdę tego chcę. Poznałam wiele osób z innych miejscowości, szczerze powiedziawszy to do tej pory nie mogę się nimi nadziwić... Mądrzy, inteligentni, odporni na stres, alkohol tak, ale od czasu do czasu. A w Warszawie? Oczywiście, nie wszyscy, ale zdecydowana większość: narkotyki, papierosy, seks, imprezy. Inteligencja, może i jest, z mądrością nieco gorzej, ale wiedza zerowa. Odporność na stres wzrasta wraz z zawartością alkoholu we krwi. Czy to jest to, co tak naprawdę chcę ofiarować moim dzieciom?
Tadam!
Już wiem, że nie. Teraz tylko jak to ugryźć.. Chyba czas pokaże, B poprowadzi.
Kilka dni temu doszło do mnie, że czas zrobić remament w życiu. Zastanowić się nad marzeniami, nad pragnieniami, celami. Jestem w takim wieku, że warto już zacząć iść w danym kierunku, zamiast błąkać się na oślep. Tylko czy mam już na tyle wiedzy, by coś ustalić?
Pytanie, które chodzi mi po głowie: co Ci się marzy, Kasiu?
Katarzyna, która właśnie nalewając sobie soku pomarańczowego z miąższem (do szklanki, ale nie faworyzując ust - oko też troszkę dostało) pomyślała:
Marzy mi się ciepły dom z mężem i dziećmi, z kominkiem, z kotem i może paroma innymi stworzeniami. Marzy mi się bliskość natury. Niekoniecznie wielkie bogactwo, byleby było czym opłacić rachunki i za co jeść.
Hmm, to jest to pewne marzenie, które jest od zawsze i się nie zmienia.
Mniej pewna jest kwestia życia zawodowego. Chciałabym pracować ze zwierzętami i z ludźmi. Chciałabym pomagać ludziom (chociaż to już mniej zawodowo, bardziej charytatywnie), oraz pracować ze zwierzętami.. Tylko co robić? Co z wizją pracy naukowej? Co z wizją pracy ze studentami?
... nie wiem
Wiem już napewno czego nie chcę. Nie chcę życia w biegu, wylatywania o 6 z domu, pędząc, wracać ok 17-18 padając na łóżko. Nie mając czasu dla siebie, dla bliskich, dla Boga. To nie jest życie dla mnie.
...a że pisałam o marzeniach, moje tatrzańskie miłości, które widać z drogi na Gubałówkę.