Tak, tytuł notki dobrze oddaje.
Wiecie co dziś się stało, wiecie?
Znowu poczułam w sercu ciężar, poczułam lęk, nieprzyjemny lęk, strach, trochę przerażenia, ale bardziej dół i niewyjaśniona beznadzieja. Tak, kurde, tak!
Poddałam się temu, nie przyszło mi do głowy stawienie czoła, walka. I miałam ochotę to wrzucić na barki bliskim, by wzięli to za mnie i poniosły dalej. No co się stało?! Co to miało być?! Jestem na siebie zła.
Nie po to zostałam Uzdrowiona, by przez własną głupotę (zapominaniu brania leków wspomagających, czy o wizycie u lekarza) to wszystko zaprzepaścić, rzucić i zakopać się pod worem rozmiękczonych zgnilizną trocin. AWRRRR!!!
Teraz jest lepiej. Stan trwał może raptem pół odziny, może godzinę. Nie wiem. Ale no kurcze no.... Ehh.
Jest dobrze
...i będzie dobrze;)