parę zdjęć z wczorajszej lonzy, pierwsza od tygodnia chyba
bo tsk to dzień w dzień tylko jeździł
przedwczoraj tzn w czwartek pojechałam na "hard" (jak na nas) teren, taki samotny
duzio galopu, ale starałam się utrzymać równe żywe tempo, bez zapierdalania
chociaż dwa razy po polanie złapał wędzidło i mnie przeciągnął no ale sytuacja została opanowana i się nie zabiliśmy
wczoraj na lonży pomęczył się sam, wymyślał niesamowicie
nie zamierzał się mnie jakos szczególnie słuchać a ja w takich sytuacjach miła nie jestem
więc troszkę go przegoniłam po tym okrąglaku podzidował, wybrykał się, wszelka zła energia odeszła w zapomnienie
no i nagle koń potrafi się słuchać, nagle nie jestem niezauważalna
potem cały dzień pracy i wieczorem na 18 Gabrysi, było super, ale brak mi energii
tym bardziej że wczoraj spałam u Asi, niestety tylko z 4h, a dziś 5h ponieważ wczesnie z urodzin nie wróciłyśmy
ale, od 8 w stajni, po śniadaniu koniełów, wzięlam Rina, troszku pielęgnacji i potem siedział sobie na padoczku
z racji że znów mnie zaczęło coś rozkładać, z gardłem słabo, to jazd miałam nie wiele
ale za to dużo pracy, bo czyszczenie boksów, ładowanie i rozdanie siana
moze wypociłam tą chorobę byłoby super
Marta była dopiero wieczorem, jeździła, koń chodził naprawdę mega
ale w galopie był taki do..dupy
nawet ja wsiadłam, ledwo stojąca, ale co tam
czułam brak siły, nie mogłam anwet spiać porządnie mieśni i usiąść jak czlowiek
ale jakoś na sam koniec sie ogarnął, odrobine
jutro znów przeleci sie na lonzy
po jeździe wypastowałam sprzęcik, konie zgonione, kolacja dana i można było jechać do domu
i oczywiście nie, nie mogłam pójśc do łóżka z gorącą herbą, serio ledwo stoje
musiałam pisać te głłupie dokumenty dla taty i siedzieć nad tym godzine
wyjśc jeszcze z psami na dłuzej bo nie biegały
a skoro już i tak jest tak późno to nie zaszkodzi mi tu coś napisać, bo juz nie zrobi mi różnicy te parę minut
choc miałam się położyć 4h temu
na szczęścię jutro dopiero w południe do stajni, wiec moze uda sie wyspac i przespać te 8-9h
Marta prz