Pomyślałam, że fajnie byłoby gdzieś pospełniać się twórczo, a właściwie najzwyczajniej w świecie popisać o wszystkim i o niczym. Pisanie jest fajne, robienie zdjęć też, a podróże kształcą ;) Wbrew wszystkiemu- to ma sens.
Cierpię na wrażenioholizm, co skutkuje tym, że nie potrafię usiedzieć w miejscu. Bez perspektywy wyjazdu, jakiegoś wydarzenia, koncertu, nie mogę funkcjonować, choć wtedy wcale nie zanoszę się płaczem ani nie zgłębiam tajników kabały. Po prostu.
Wstaję rano i zalewa mnie fala myśli 'co powinnam zrobić', następnie przypływ niechęci i na koniec deszcz rezygnacji.
A jak jest, gdy wiem, że za tydzień sobie wsiądę w pociąg i pojadę tam albo tam albo nie wiem nawet gdzie to jest?
Wstaję rano uśmiechnięta, pełna życia i chęci do pokonywania kolejnych życiowych schodków i zmagania się z codziennością, nie zawsze tak kolorową, jakbym chciała. Czy taka opcja nie jest o niebo lepsza?
Bezsprzecznie jest i fajnie, że nie jestem w tym sama i są na świecie ludzie, którzy nawet mnie za to kochają, którzy mi towarzyszą i którzy mi w tym nie przeszkadzają ;)
Zdjęcie zrobiłam z pociągu relacji bodajże Kielce- Częstochowa. Stacja wydała mi się niezwykle interesująca. Daje do myślenia... zdziwilibyście się ile dworców kolejowych jest w Polsce przerobionych na gospodarstwa. Po niektórych nawet kury biegają... A ile jest totalnie zapuszczonych poczekalni, które zwykle są i tak zamknięte, podobnie jak kasy...
Coż, trzeba się cieszyć, że nie przyszło mi tu wysiadać... :)
p.s. Dworcowa ekipa rozśmieszająca ;*