photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 14 STYCZNIA 2013

 

5. Firenze(czyli Polaki Psijaciel i Filipińczyk) cz.2.

Podróż z buta, "prosto jak w mordę strzelił", okazała się wcale nie taka nudna. Spostrzegliśmy. że równolegle do naszego chodnika z prawej strony jezdni, na odcinku kilku dobrych kilometrów, w bardzo małych odstępach, było kilkanaście? Kilkadziesiąt? stacji benzynowych. Szok, do wyboru do koloru. Można sobie jechać, zerkać na ceny i wybierać, to tak jak z pannami w Amsterdamie :D aaa nie ważne :P -niektóre powtarzały się. Wtedy nie widziałem w tym sensu, ale z perspektywy czasu, dochodzę do wniosku, że skoro jest to średniej wielkości miasto o ogromnej popularności, od centrum wiedzie tylko ta, jedna droga do obwodnicy z której przybyliśmy, a ta z kolei prowadzi na północ (Bolonia) lub południe (Rzym) to coś w tym jednak musi być. Nie bez znaczenia jest również wielomilionowy przemiał turystów, w ciągu roku, także noo.. ktoś te stacje utrzymywał, ale widok był absurdalny i jednorazowy. Oprócz tego, po drodze nie zdarzyło się nic szczególnego no może tylko to, że znalazłem na jakimś murku, porzucony zestaw do skręcania blantów, ale przezorny Maciek powiedział (za późno:P) żebym nie ruszał, bo może to być prowokacja żeby kogoś w coś wrobić. No nic, słynę z tego że najpierw robię, potem myślę nic się na szczęście nie stało, a my nadal krok za krokiem, stacja za stacją, napieraliśmy naprzód. Ani się obejrzeliśmy a byliśmy na wzniesieniu, gdzie droga wiodła nas nadal prosto, stacje zostały w końcu za skrzyżowaniem, za naszymi plecami. Noc zapadła na dobre i co dziwne, żadnych ludzi też nie było ani widać, ani słychać. Szliśmy wówczas spadzistą uliczką która wykorzystując naszą nieuwagę zwęziła się, budynki wokół nas starzały się mgnieniu oka, rosły, wydłużały się ,obrastały w surowy kamień, mech i drewniane konstrukcje, bramy stały się ogromne zwieńczone strzelistymi łukami, jak na ironię byliśmy zbyt zmęczeni aby to zauważyć. Stukot naszych kroków przedrzeźniał nas w ciemnościach magicznej nocy, podczas gdy z lotu ptaka przebyliśmy właśnie niewidoczną granicę między przyłączoną protezą, wstrętnego przedmieścia, a miejscem narodzin renesansu. Kiedy zatrzymaliśmy się spoceni i zdyszani żeby odsapnąć już było za późno : ) Miasto już nas miało i staliśmy wewnątrz tej przepięknej szachownicy, w którą stronę okiem nie sięgnąć, przeszłość, piękno, duch czasu. W jednej z ciemnych bram znaleźliśmy wiele automatów z piciem i przekąskami. Strzeliliśmy sobie więc tradycyjne włoskie espresso po tradycyjnej włoskiej cenie i idąc dalej klęliśmy trochę ale jednak pobudziło nas do dalszego marszu. Tu pojawia się też kwestia jakiejś pięknej dziewczyny. (Czasami jest tak, rzadko się to zdarza, że z powodu upływu lat niektóre rzeczy wylecą mi z pamięci bądź nigdzie ich nie odnotowałem wtedy wspieram się wspominkami Maćka) Podobno pokierowała nas w dalszą drogę, olewam to skoro była niby taka ładna to dlaczego jej nie pamiętam :P ? Jedziemy dalej z opowieścią.. W końcu idziemy przez jakiś placyk, gdzie razi nas światło rzucane przez lampy. (Długo byliśmy w ciemnościach) i nagle znajdujemy się wśród ludzi. Wydaje mi się, że trafiliśmy na jakieś święto, skoro dużo ludzi było skoncentrowanych nocą w jednym miejscu. Dochodzimy w końcu do jakiejś głównej śródmiejskiej ulicy  przechodzimy na drugą stronę i znajdujemy się na wielkim przepięknym, kamiennym moście nad rzeką Arno. Zrzucamy plecaki siadamy na murku i chwytamy chwilę. Oddychamy rzecznym powietrzem obserwujemy roześmianych turystów, przytulone pary, ekipy rozochoconych ludzi mknących do tego czy tamtego baru. W jedną i drugą stronę widać, jak najpyszniejsze kamienice, były wznoszone wzdłuż rzeki a ich bogato zdobione, kolorowe a przede wszystkim, monumentalne fasady odbijały się w tafli rzeki. Każde światełko również znajdowało swoje odbicie, co zwiększało efekt po stokroć. Migające świetliki każdej z lamp, gwar, delikatne tony skrzypiec z oddalonych skwerów i innych uliczek, zbudowały nam taki klimat, że łzy cisnęły się do oczu. Na domiar wszystkiego noc była gwieździsta, więc przeglądając się w lustrze rzecznej wody odnalazłem prawdziwe meritum mojego renesansu. Odwróciłem się do Maćka żeby mu o tym powiedzieć ale jemu się świeciły oczy, on pierwszy się odezwał i ujął to bez patosu a mnie z kolei to ujęło: "stary przed wczoraj staliśmy w Tychach, pod biedronką, a teraz jesteśmy tutaj-dasz wiarę?".

c.d.n.    

Komentarze

~quma Fajna puenta...:)
14/01/2013 21:11:40

Informacje o darrell


Inni zdjęcia: #brideteam photographymagic2025.07.26 photographymagicJa nacka89cwamaluutkie oczko wodne :) halinam510 mzmzmzDaWsTe : I'M BAAACK! dawste1546 akcentova981 tennesseelineBar pod palmami bluebird11Kominy lubię. ezekh114