Dryf
Dryfując na tafli życia bujnego rozkwitu,
łapiąc dowolną falę nieznanych zachwytów,
nie świadom wyrazistości drogowskazów,
Zełgałem iż się nie zachłysnąłem ni razu...
Nie poddany czasowi i przestrzeni formom,
w śnie żyłem laurowym, wbrew logiki normom.
Pławiąc się w sukcesu widmowych złudzeniach,
zatraciłem ostatnią szansę własnego ocalenia!
Te z okrutnych cechy-dobitnie podkreślone,
Ach! czyżby elokwentnie przezeń ustalone?
Gdy wiry ognia czyniły, wessania uczucie,
zebrało mi się na mdłości-nie winy ukłucie.
Lecz wzbogacona o nową treść forma ciała,
wygodnie się w jej nowe treści przyodziała.
Jestem analitykiem dusz bądź paranoikiem..
Gdy poznaję siebie, noc rozdzieram krzykiem.