przeprowadzka się udała, jak zwykle miałam dużo szczęścia.
oficjalnie rzucam palenie, nie wiem jak długo wytrzymam i ile przytyję, ale postaram się przynajmniej ograniczyć.
wciągnęłam się w siłownię. dobre dwie godzinki pakowanka i mam problemy z trzymaniem kanapki xD ale jest megafajnie. mam ten czas dla siebie. i następnym razem jak mi koleś podpadnie to nie będę się obrażać tylko od razu walę po mordzie ^^
posiadanie własnego pokoju jest fakin osom.
podobno jutro jest koniec świata. to dobrze, bo nie chciało mi się czekać do 2012. słucham Marsów, opierniczam się przy kompie i robię pranie. potem napiszę sprawdzian z matemtyki (sick!) i pójdę do pracy i zobaczę co się będzie działo ;]
zaczynam myśleć o wakacjach.