Postanowiłam jeszcze raz napisać posta, bo poprzedni mówił tylko, że obejrzałam Pitch Perfect, zjadłam frytki i czekoladowe kuleczki. I że jestem gruba bo moje BMI to 20.5, mimo iż pisze, że mam 17% tkanki tłuszczowej.
Słucham sobie mojej playlisty na Spotify i zastanawiam się nad tym jak marnym człowiekiem jestem. Niczego nie zrobiłam przez ostatnie 3 dni. Nie chcę się uczyć, wychodzić z domu, chcę jeść i płakać. A jak ktoś słyszy jak jęczę o to, żeby ktoś się mną zainteresował to nikt nawet nie chce o tym myśleć. Bo po co. A jak się stanie to co w tamtym roku, albo to co planowałam, to wszyscy będą szukać winnego, nie patrząc na siebie. Chociaż nie nie stanie się, mam już dość, bo to nie ma sensu. Nic co robię nie ma sensu.
Siedzę skulona pod biurkiem, jest mi zimno, a mimo to nie chcę się stąd ruszać...
Nie musisz zaszczycać
U boku mym bądź tylko
Trzymaj mnie za rękę
Chciałabym czuć
Że mogę na kimś polegać
Zabierz ode mnie potwory rzeczywistości
Chroń przede mną samą
Bo bardzo kruchą jestem
A chciałabym się nie złamać
Przed niespełnionymi życzeniami
Nie jestem narcyzem
Po prostu boję się o siebie panicznie
We własnym pancerzu
Zamykam się
Zrobionym z emocji
Powieki spuchnięte -
Od krzywdy dziejącej samoistnie -
Na nie połóż mi płatki twoich ulubionych kwiatów
Przesiąknięte zapachem
migdałów, wanilii
Nadgarstki moje podnieś
Przyciągnij do siebie
Krzykiem serca
Obudź spokój
Umysłu