Mam teraz ochotę się rozpłakać i się do kogoś długo przytulić.
Tak po prostu.
Nic mi nie jest, tak, wszystko dobrze. Tylko... Nie. Nic mi nie jest. Tylko histeryzuję, albo przesadzam, jak kto woli. Czyli nic nowego.
Ale nie umiem już przy kimś płakać.
Poniedziałek zaczęłam matmą, a dokładniej sprawdzanem, który w rzeczywistości był czymś w stylu kartkówki. Zrobiłam do końca jedno zadanie z czterech. Epicko.
Dzień był męczący, dwa wf + trening mówi chyba wszystko.
Pod koniec dnia zrobiło mi się trochę chujowo. Nieważne.