zdjęcie z serii 'odwala mi, ale na Gniezno jeszcze za wcześnie' czyli grzywkowy irokez a la punk hahaha. ; p
we wtorek byłam u ortopedy i zrobił mi zastrzyk w kolano. tego, co przeżyłam nie życzę nawet najgorszemu wrogowi.. wbicia igły wgl nie czułam, nawet nie wiedziałam kiedy znalazła się w moim ciele, ale jak doktor zaczął wstrzykiwać ten kwas hialuronowy to myślałam, że tam umrę.. rozpieranie w kolanie było nie do zniesienia i to aż do tego stopnia, że łzy same napływały mi do oczu.. z trudem przykuśtykałam do domu, ludzie na ulicy patrzyli na mnie jak na jakiegoś parala, co nie umie chodzić, a ja w tym czasie zdychałam z bólu.. ; / po powrocie położyłam się do łóżka i nareszcie poczułam ulgę. przez 2 dni nie mogłam do końca rozprostować nogi, dopiero dzisiaj mogę normalnie chodzić oraz schody nie są już dla mnie mordęgą. ehh, pomyśleć, że czekają mnie jeszcze 2 razy.. wolę już więcej o tym nie wspominać.
w czwartek byłam u piercera skonsultować kolczyk i na przyszły piątek umówiłam się na przekłócie. trochę się boję, ale trudno, raz się żyje! na pewno lepsze już to niż te cholerne zastrzyki w kolano.. ; )
dzisiaj po południu wpadną do mnie Ola z Natalią na fryzurkę studniówkową więc muszę się wyspać, żeby mieć siłę jakoś wyfryzować te ich długie kołtuny. ; p mam nadzieję, że będą zadowolone z efektów tak samo jak tydzień temu, a nawet jeszcze bardziej. ^^
Kocham Cię miś! <3 ;*