Moje życie pędzi w oszałamiającym tempie. Doba jest stanowczo za krótka, a jak to rzecze prof. B.- już była moja polonistka, "bezczelny zegar chodzi za szybko".
Dzieje się dużo i intensywnie. Każdy dzień przynosi nowe wizje, plany, nowe doświadczenia- a przede wszystkim, co i dla mnie najważniejsze- nową perspektywę. To ogromnie satysfakcjonuje. To, mimo dużej prędkości, pozwala spokojnie nabrać powietrza do płuc, dając każdej komórce poczuć, że żyje i jest szalenie potrzebna.
Zaczynam pracę. Myślałam, że szczytem moich możliwości jest oświetlanie spektakli w teatrze. Potem, że prócz spaghetti z brokułami nie zrobię nic lepszego- zrobiłam. Risotto z kalafiorem zapiekanym w sosie serowym. A z teatru przeniosłam się znów na scenę, i za scenę. Zajmuję się tym, co widzimy na zdjęciu- czyli muzyką w czynnym wydaniu. A poza tym? Panem obecnym na zdjęciu- Brianem Fentressem. Szaleniec przylatuje do Polski, by tutaj służyć."Posłużymy" więc razem.
Kocham Cię, życie!