Już niedługo. Dokładnie za miesiąc i 1h 40 min rozpoczynam wakacje. Mogłabym sie jeszcze pouczyć zamiast dodawać posty ;)
Jednakże dawno tego nie robiłam, co moja mentalna równowaga boleśnie odczula- pisanie jest dla mózgu tym samym co trening dla ciała. Niektórzy medytują..ja próbowałam,ale od razu zasypiam- więc:
Doszłam do wniosku, że mistycyzm jednak nie do końca jest moją śpiewką. Lubie ostro, logicznie, zgodnie z prawda i na temat. Wszystko co zahacza o kontrowersyjne aspekty świata wydaje mi się nie mieć sensu. Stąd tez każda rozmowa na temat astrali, boga czy reinkarnacji powoduje u mnie duży dyskomfort,a wręcz wewnętrzną panikę. Nie krytykuje tych którzy z mówią o tym z pasją, dotykają wręcz boskiej cząstki w swoich patetycznych, wspartych nadmierną ekspresją głosu i gestykulacja wywodach na temat wyższości świadomości nad ciałem- wolność słowa i tolerancja! Krytykuję, jeśli probuja mnie przekonać do swoich racji i wciagnać w ten świat "wyższego odczuwania", nieodwzajemniając konwerasycjnej tolerancji którą dostali ode mnie. Ja wprowadzam sie w niego dzięki fizyczności, kulturze i sztuce i mariuhanie. Dziekuje, dobranoc.
To chyba kwestia osobowości. Albo swoistego dystansu- wychodze z prostego założenia, że jeśli coś jest, a nie można tego udowodnić w sposób oczywisty i jawny, nie ma sensu o tym rozmawiać ponieważ nigdy nie dowiemy się kto miał racje. Jaki ma sens więc rozważanie możliwych opcji, jeśli to czysta teoria? Na świecie jest tyle problemów, których teoretyczne rozważanie moze przynieść efekt w praktyce- nawet na poziomie dyskusji w domowym zaciszu. Nie lubie marnowania czasu. W każdej sekundzie możemy się rozwijać- to jest coś co mnie nakręca dużo bardziej niż pseudociekawe dyskusje o czymś o czym nikt z nas tak naprawde nie ma pojęcia.
Przyjmuje więc bezpieczną postawę agnostyka w dziedznie wszystkiego czego nie da sie zapisac równaniem lub dotknąć, lub zaobserwować - może to prawda, moze jest cos wyższego, cokolwiek to jest niech da mi w spokoju zapalić porannego papierosa i będę szczęśliwa.