Im więcej kompleksów, poczucia niskiej samooceny, braku akceptacji samego siebie tym wyższy wskaźnik introwertyzmu. I na odwrót im łatwiej komuś nawiązywać kontakty z innymi ludźmi przez pryzmat mniejszego wstydu własnej osoby tym wyższy wskaźnik ekstrawertyzmu. Lecz zarówno pierwsza jak i druga strona dążą do tego samego - poczucia akceptacji przez społeczeństwo i co za tym idzie poczucia akceptacji przez samego siebie. Do introwertyzmu możemy przypisać m.in takie cechy jak nieśmiałość, wstydliwość, mały wskaźnik asertywności, osobowość samotnika i takie tam. Tylko czy to wszystko wynika z genów i usposobienia? Czy rodzimy się z myślą,że najlepiej byłoby zaszyć się gdzieś w jaskini na odludziu,bo tam będziemy mieć spokój,a poza tym jesteśmy zbyt dziwni żeby przebywać wśród ludzi,którzy i tak są męczący i denerwujący? Otóż uważam,że nie. Życie mogło wyposażyć nas w predyspozycje do bycia osobami potocznie nieśmiałymi,bo i sama nieśmiałość ma dużo szersze pojęcie,ale co z doświadczeniami? Co z rywalizacją międzyludzką i przekazywanymi sobie wzajemnie sposobami na życie? (tymi najlepszymi sposobami), co z szukaniem kozłów ofiarnych,którymi największe szanse mają stać się osoby nieśmiałe? Co z podważaniem i poddawaniem wątpliwościom naszych wyborów i decyzji? Albo żartowaniem z nas,aby zabłysnąć w towarzystwie? Możemy uczyć się zbyt dobrze,albo być źle ubrani. Mieć nudne hobby,albo za dużo ważyć. Albo sznurówka z lewego buta może być za krótka o pół milimetra. Zawsze coś, zawsze ktoś oj tam oj tam. Ale w naszym przypadku to oj tam oj tam to wielogodzinne analizy, czy może lepiej mieć gorsze oceny i nie być kujonem? przewertowanie całej szafy ubrań i dojściem do wniosku,że w niczym nigdy nie będziemy wyglądać dobrze, zapisanie się na siłę na siłownie,bo fizyka kwantowa to mało ''fajne'' hobby. A co jeśli tego hobby nie ma w ogóle? A jeśli sznurówka jest pół milimetra za krótka to może zaczesywanie włosów na lewy bok też nie jest dobre? Analiza,analiza ciągła analiza.. Wszystkiego. Do tego dochodzący stres co powiedzieć żeby nie zostać wyśmianym, to może lepiej nic nie mówić? Nic nie mówić,nic nie robić, usiąść sobie w koncie. Nie, tego też nie,bo zostaniesz izolującym się dziwakiem,który nie lubi ludzi. A za co ma ich lubić? W końcu możesz zacząć się zmieniać. Nietrwałe i na siłę. Ja kiedyś myślałam,że jeśli będę jak osoby x, y, z, to ludzie mnie zaakceptują. Ale nie dość,że to nie zadziałało to jeszcze utwierdziło w przekonaniu,że to ze mną jest źle. A potem szło już z górki w znajdywaniu coraz to kolejnych sfer,które są brzydkie,złe i nie do zaakceptowania. Kolejna sprawa,która wprawiała mnie w mocna irytację to słowa: dlaczego nic nie mówisz? powiedz coś, o czym myślisz? I w głowie krzyczały słowa: myślę kur.. o tym czy zaraz nie skomentujesz mojego wyglądu, zachowania, czy nie zrobię się czerwona na twarzy przez palnięcie jakieś mało zabawnej gafy,albo Twojego ''zabawnego'' komentarza, co dodatkowo wzmagają Twoje cholerne nieustające pytania dlaczego nic nie mówię! Po latach nieustającej walki ze sobą i swoimi myślami, można zrobić tylko jedno. A mianowicie schować się do jaskini. W niej mogę być sobą, mogę robić się czerwona i mówić gafy,bo i tak ich nikt nie usłyszy. Mogę mieć brudne włosy i sweter zjedzony przez mole,albo nie mieć nic. Mogę oddychać bez obawy,że się uduszę. Uduszę stresem i niepokojem. Czy osoby introwertyczne lubią samotność? Nie wiem, ja nie lubię. Nie lubię zostawać sama z myślami,bo one powodują,że znów myślę,że nie pasuję.. A jak mam pasować do układanki gdzie zmieszali miliony puzzli w jednym pudełku? Temat ekstrawertyzmu jest mi już dalszy,ale też chciałam napisać swoje spostrzeżenia. Myślę,że samoocena ekstrawertyków balansuje pomiędzy niską,a wysoką. Z jednej strony czerpią z towarzystwa uwagę, zainteresowanie, poczucie własnej wartości podwyższa się, ekstrawertyk może mówić, mówić.. i błyszczeć, wyglądem, inteligencją, humorem. Ale co dzieje się potem? Potem gdy wraca do domu i nie ma w nim widowni,która biła brawo? Widownia pobawiła się i poszła,a człowiek zostaje sam z myślami i ze sobą. Czy ktoś z nich przyjdzie na spektakl jeszcze raz? Ile osób zostanie po premierze,a ile zajrzy za kulisy? Ile zadzwoni w dniu wolnym od pracy i zaprosi na kawę? Czy zatem bycie ekstrawertykiem to ciągła praca na etat bez możliwości dnia wolnego? Dnia bycia tak na prawdę sobą bez maski i rekwizytów? ...