''Słuchajcie więc uważnie otaczających Was ludzi i uważajcie na tych, którzy są ciągle niezadowoleni, wiecznie narzekają i krytykują wszystkich i wszystko. Oni postrzegają świat przez pryzmat tego, co noszą w swych sercach.'' Dlaczego takie osoby mają takie serce? Czy z takim się urodziły? A może ich życie i ich doświadczenia włącznie z innymi ludźmi spowodowały,że stali się właśnie tacy? Czy izolując się od takich osób mają szansę na zmianę i lepsze postrzeganie siebie i innych jeśli po raz kolejny doznają odrzucenia? W ich sercach może mieszkać duży smutek, poczucie osamotnienia, mimo,że z zewnątrz mogą wydawać się krytykującymi malkontentami i prawdopodobnie w dużej mierze są,ale izolację można by zamienić na próbę zrozumienia, niekoniecznie wchodzenie w kontakty na siłę. Niemniej jednak uważam,że jeśli mieszka w kimś przewaga dobra i chęci zrozumienia innych to nie podzieli opinii izolacji,bo taka osoba będzie chciała zrozumieć, nawet osobę,która ją skrzywdziła według jej poczucia czym jest krzywda,zranienie. Nie zgadzam się z teorią czy przekonaniem,że od nas zależy co w nas zamieszka. Rodzimy się co prawda nie do końca z czystą kartą, bo pewnego rodzaju ''obciążeniem'' genetycznym,ale dalej to co będzie chłonęła nasza psychika głównie w najmłodszych latach,a potem w okresie dorastania,w którym dopiero zaczynamy budować swoje przekonania i poznawać siebie nie zależy w większej mierze od nas. Doświadczamy tego czym się otaczamy, jeśli więc w domu rodzinnym, domu dziecka, w zależności jak potoczy się nasza historia nie doznamy miłości, ciepła, opieki, zrozumienia nas samych i prób zrozumienia innych, a zamiast tego będziemy utwierdzani w negatywnym podejściu do ludzi, nasze problemy czy uczucia będą bagatelizowane, zamiast wyjaśnień i argumentów będą zakazy i nakazy, a poznawanie i własne doświadczanie będzie utrudnione to co ma mieszkać w naszych sercach? i jak mamy doświadczyć czegoś innego jeśli inni ludzie zdecydują się na izolację względem pryzmatu ''jesteśmy tacy jacy chcemy być'' ? jednocześnie sami mając w sercu żal czy urazy. Bo nawet osoby uznane za święte miały w swoim życiu różną drogę, nie zawsze drogę dobra, które również uznajemy jako dobro przez pryzmat własnej moralności,która jest zależna od masy rzeczy. W zależności od osobistej korzyści bądź jej braku, podświadomie nasza moralność może wzrosnąć bądź opaść, a co za tym idzie nasze ludzkie działania mogą być bardzo różne wbrew początkowej teorii jaką uznajemy, za jakich ludzi się uważamy. Gdyby pies sąsiada ugryzł nasze dziecko moglibyśmy głośno manifestować, aby go uśpić. Natomiast gdyby nasz pies ugryzł dziecko sąsiada (pies,którego traktujemy jak przyjaciela, jesteśmy z nim związani emocjonalnie) moglibyśmy uznać,że nic wielkiego się nie stało, a pies w końcu był przecież szczepiony. Punkt widzenia zależy nie tylko od obserwacji z bezpiecznego gruntu,ale i również od położenia w trudnych i mocno emocjonalnie dotykających nas sytuacji. Niestety w dużej mierze jesteśmy marionetkami,w których pozaszczepiano dobro i zło w różnych proporcjach, oraz wszelkie inne przekonania czy wartości. Jeśli więc zaszczepili je w nas ludzie to również inni ludzie mogą nam pomóc w odnalezieniu siebie i swojej ożywionej postaci niczym w historii Pinokia.