Chciałam usunąć wszystkie wpisy, zacząć od nowa. Ponownie stoczyć walkę, z nowym startem. Zaczełam przeglądać te wpisy, czytać, wspominać. Tyle już miałam okazji żeby spełnić swoje największe marzenie, schudnąć i raz po raz upadałam. Dlaczego jestem taka słaba? Może nie pragne tego wystarczająco mocno? Jakie jest inne wytłumaczenie? Zawsze jakieś głupie czynniki przyziemne, głupie załamanie, głupie dobre samopoczucie ciągneły mnie za sobą na dno. Jak osiągnąć cel? Jak się nie wypalić? Chyba po prostu nie jestem typem wytrwałej osoby. A szkoda.. bo tak bardzo chce pokazać wszystkim i sobie, że moge.
To wszystko nie oznacza że sie poddaje oj nie. Nie stane się przegranym, walcze dalej, podnosze się raz po raz. Szkoda tylko, że podnosząc się stoje na tym samym poziomie. Tym razem musze wyskoczyć wyzej, wspiąć się dalej. Pozwolić swojemu ciału na pot i ból i osiągać niemożliwe. Z tym nie będzie takiego problemu, ale jak oswoić swój umysł? Jak sprawdzić żeby przestał się buntować, żeby przestał myśleć o słodyczach, żeby połączył się z ciałem i dążył to tego co jest mi przeznaczone. Jak same wiedziecie to jest chyba właśnie najtrudniejsze zadanie. Ale tylu się już udało, tylu pokazało że można. Dlaczego więc i my nie możemy stać się inspiracją innych?