SŁOŃCE
Zachodzi,
lecz gdzie indziej właśnie wschodzi.
Właśnie puka komuś do okna
i muska promykiem zaspane policzka.
Gdzie indziej jest na szczycie
i pochłania pot z opalanych ciał.
Lecz słońcem dla mnie jesteś ty.
Kiedy jak ten wdzirejący się przez firanke promyk
mnie budzisz.
Jak dla mnie zachodzisz i wschodzisz wciąz na nowo.
Codziń inny. Lecz ciągle taki sam.
Mój. Ukochany.
(ah.. marzenia)...