Tak toi bywa, że czasami pojawia się nagły moment zwrotny w życiu. I u mnie też, nie myślcie, że nie...
* Nigdny w życiu nie pomyślałabym, że tu jeszcze cokolwiek napiszę, a tu proszę - wielkie zdziwienie. Ale to wszystko przez D., bo całą informatykę dzisiaj czytałyśmy tego fotobloga i aż mnie na wspomnienia wzięło. Teraz się cieszę, że go nie skasowałam, bo tu jest pół mojego życia. :D
* Znowu cieszę się życiem, tzn. piję, palę i się opierdalam. Wszystko wraca do starego, dobrego porządku. Powiedzcie sami, woleliście mnie taką wyjebaną na wszystko, prawda? ;p Ja zdecydowanie też. Przynajmniej mam jakąś satysfakcję z życia, znowu sypię swoimi "anegdotkami" i opowiadam historie bez morału. Love it! <3
* Czas to przyznać. Koniec związku wyszedł mi całkowicie na dobre. Mimo płaczu, załamania życiowego i przysięgania, że bez niego nie będę umiała żyć. Cóż, nie można wszystkiego przekreślać i mówić, ze to czas stracony, bo byłaby to straszna hipokryzja... Ale teraz mi lepiej, lżej i przyjemniej. Życie nabrało kolorów, znowu się mogę zachowywać jak na mój wiek nie przystało. :D
* Kolejna lekcja z życia - nie można się zmieniać dla kogoś, nawet jak się go bardzo kocha, bo to na złe wychodzi. Wiem, przeżyłam, zobaczyłam i chujowo się z tym czułam przez ostatnie pół roku.
* Nowe wątki miłosne wplatają się w tą całą historię, ale to już na zupełnie innej zasadzie.
Wszystko się toczy dobrą drogą i w dobrym tempie.
Dziś na wesoło i filozoficznie, specjalnie dla was,
Faf.