No i decyzja zapadła: Dzisiaj głoduję.
I bardzo, bardzo dobrze. Przyda mi się oczyszczenie po tym co wyprawiałam przez ostatnie dwa dni. Z pewnością ważę już więcej niż 63kg.
Nie wiem czy dam radę robić brzuszki, przez mój cholerny kręgosłup. Całą noc mnie bolał, nie mogłam zasnąć, rano się obudziłam i cholera, dalej boli dziad jeden. I do tego stawy się odezwały! Pieprzone stawy, przez które nie mogę biegać. Czuję się jak jakaś inwalidka. Od lat mam problemy ze stawami, ale tak źle jak w tym roku to jeszcze nie było. Skoro w wieku 20 lat takie rzeczy się z nimi dzieją, to nie chcę wiedzieć co będzie później.
No to poużalałam się nad sobą. Idę na herbatkę i wyruszam na miasto. Dobrze, że chodzić jeszcze mogę, ha, ha.