Kocham obrazy Beksińskiego. Zdecydowanie ulubiony artysta.
Weekend był no cóż tu dużo mówić... rozpustny. Ale nie jestem zła, tak miało być i już. Dzisiaj powracam z nowymi siłami - od rana zajęcia to tu to tam więc troszkę chodzenia było (i to zimnie) plus godzina ciężkiego trningu na fitnessie na zajęciach z rowerami.
Bilans: nie chce mi sie wyjątkowo pisać ale coś około 1000 maksymalnie 1100 kcal :) Nie jest źle. Jutro 2 h zumby do nocy i 3 razy muszę iść na uczelnie czyli 3 h spaceru w sumie. Będzie dobrze! Jest dobrze ( no może oprócz tego, że M. jest totalnie chory - chyba Go zaraziłam, ale on tego wirusa znosi dużo gorzej :( W nocy tak kaszle, że aż serce boli od słuchania :( Lekarz przyjmie Go dopiero w środę... ehh)
Trzymajcie się dzielnie Malutkie :) Buziole a i dziękuję za wszystki kochane komentarze do poprzedniego zdjęcia! Jesteście super :)