już czuć lepszy czas, lepsze miejsce, lepsze otoczenie, nastrój, klimat, możliwości.
ale,
wszystkie plany na najblizszy okres czasu legły w gruzach. te wszystkie, tak dokładnie przemyślane i opracowane. za to lipiec. czternasty, tak. drugi dzień czerwca. nieogar z każdej możliwej strony, przyczyna zawsze bliżej nieokreślona. tyle czasu. nie wiem jak z tym wszystkim dam radę. i z czym.
taka jednostajność. te same poglądy, uczucia, emocje związane z konkretną sytuacją. męczy mnie to a zarazem sprawia, że jestem dumna z tego, co udało się już osiągnąć.
bo przecież czas uczy cierpliwości...
Boże, cudny dzień wczorajszy. scenariusz idealny, sceneria wymarzona, żyć nie umierać. całkowite spełnienie, szczęście, fart osoby bliskiej sercu sprawia, że z radości nie mogę się pozbierać.
wątki smutne. cóż poradzić? same sprzeczności. zero pomtsłów na jakiekolwiek sensowne rozwiązanie. to wbrew niepodważalnym prawom, które prędzej czy póżniej dadzą o sobie znać. tego co jest prawdziwe, nie można, nie da się tak po prostu skreślić. przynajmniej mam nadzieję.
To dobrze, że coraz częściej widzę gwiazdy?