Siedziała nad wodą na swoim ulubionym mostku. Kiedyś równie i jego ulubionym. Zaschnięty tusz smętnie dekorował jej blade policzki. Patrzyła przed siebie nie wiedząc co ma robić. Co jakiś czas ocierała już i tak zmęczone oczy od łez o rękaw zadużej jak na nią bluzy. Zadużej bo była jego, zostawił jej kiedyś w prezencie, bo zawsze uwielbiała go w niej. Pomost się zachwiał i usłyszała za sobą kroki. Ktoś za nią ukucnął. Przygryzła wargi gdy poczuła dotyk na ramieniu. Znajomy głos spytał : " Czy wszystko wporządku? " Po chwili ciszy kiwnęła głową. Odwróciła się, bo pomyślała, że raz się żyje. To on nad nią kucał. Popatrzył w jej spuchnięte od płaczu oczy i umorusane od tuszu policzki. Wiedział, że przez niego płacze, że dał jej nadzieję i tak brutalnie jej ją odebrał.
__________________________________________________________________