Bla bla bla, o dziwo żyję, aczkolwiek ostatnio entuzjazm schodzi ze mnie jak z przebitej dętki.
Może to dlatego, że zamiast goryczy rozczarowania, zaczynam odczuwać smak zwykłej szarej rzeczywistości. Nie wymagam od ludzi zbyt wiele, nie oczekuję czegoś nadzwyczajnego, więc tym samym doświadczam mniejszej liczby rozczarowań, jak i stanów jakieś tam wielkiej ekscytacji. Ogólnie rzecz biorąc to co na początku jawiło się jak wspaniała przygoda, baaa niczym przełom w moim jakże mało ciekawym życiu, tak naprawdę okazało się kolejną sprawą/sytuacją/nie wiem czym/niepotrzebne skreśl, która zarosła kurzem. Kurzem nudy i zniechęcenia. Żeby mi się tak chciało jak mi się ostatnio nie chce to byłoby wspaniale. Ale jako, że mi się nie chce to nie ma sensu się nad tym rozwodzić. Po prostu mam dość. Tak po ludzku dość i zdecydowanie wypadałoby to wszystko rzucić w cholerę, ale doskonale wiem, że Justyna mi nie pozwoli. Nie tylko nie pozwoli, ale także każe pomysleć, zastanowić się, nie płakać, nie emować i żeby tego było mało, będę miała za zadanie urządzić jakąś poważną rozmowę albo inną naprawdę potrzebną rzecz, która dla mojego zmęczonego umysłu jest bez sensu.
Nie ukrywam, że nie wiem jak ta dziewczyna ze mną ostatnio wytrzymuje. Tym bardziej po takim natłoku moich wylewów uczuć i kryzysów emocjonalnych. Wybacz kochana, masz przesrane, że się właśnie przy Tobie otwieram chociaż wolałabym tego nie robić, a jedynie kisić to wszystko w sobie, aż spleśnieje, dostanie nóżek i wyjdzie samo. Oczywiście Ty mój Gosiaczku też masz przesrane. I Paulina ostatnio też.
Aż zaczynam się zastanawiać, gdzie się podział ten mały skurwiel bez sumienia, którym jeszcze tak nie dawno byłam. Ale nie ma go, przepadł i nie pojawi się póki znów nie zadziała czynnik wyzwalajacy. A zobaczymy jak długo będzie trzeba na to czekać.
Jestem marudna, wiem o tym, ale pisanie tych wszystkich bezsensownych dla postronnego czytelnika bzdur pomaga mi i to bardzo. Ot taka autoterapia. Nie lubię i nie potrafię coś ostatnio pisać o radościach, których i tak ostatnio nie doświadczam. Albo i doświadczam, ale po co się tym podniecać. Jeszcze sie człowiek do dobrego przyzwyczai i drama gotowa, jak się wszystko spierdoli. Bo się spierdoli, bo tak ten świat zaprojektowano.
___________________________________
Z dobrych rzeczy to takie, że Hiszpania jest w finale, ha!
I to, że siedzę teraz we Wrocku, choć nie jest za różowo.
Zresztą nigdy nie było różowo. Różowe okulary już dawno gdzieś zgubiłam.
A i foto z Kone3. Byłam jeden dzień, ale było warto się zobaczyć z ziomkami.