Dawno nie pisałam, a nawet bardzo dawno. Ale teraz kiedy wspólnie z sześcioma kotami okupuję łóżko i zajadam się soczystą nashi, czuję, że wreszcie jestem w stanie napisać coś konstruktywnego.
W zeszłym tygodniu, a i patrząc dalej wstecz każdy tekst wychodzący spod mojego pióra (klawiatury?) ociekałby pesymizmem i odzwierciedlał stan ducha, który zwykle się przed światem ukrywa. W każdym razie apatyczno-depresyjny okres mam już za sobą. Mogę nawet szczerze powiedzieć, że wszystko zaczyna się dobrze układać.
Od mojego wyjazdu ze Szczecina minęło już prawie 8 miesięcy. Dziwnie szybko ten czas leci, niby jestem długo we Wrocławiu, ale praktycznie nie znam tego miasta. Marzy mi się poznać wszelakie jego skróty i małe, magiczne sklepiki pochowane w bocznych uliczkach. Ale na to jeszcze przyjdzie pora.
Jest prawie piętnasta, czyli jestem na nogach od około dziewięciu godzin. Dałam się namówić na jogę, co tydzień we wtorek o 7 rano. Dalej nie wiem jak udało się mi wstać na tą godzinę, ale nie żałuję. Inni niech sobie biegają, ja tam wolę jogę. Aaa i jutro medytacja o 20. Jak widać tymczasowo bezrobotny ludek ma dość ciekawe zajęcia.
Tymczasowo bezrobotny, bo jak łatwo się domyślić mam już nową pracę. Niestety bolesna prawda, że praca to tylko po znajomości, znów dała o sobie znać. Ale przynajmniej uwolniłam się od tego okropnego telemarketowania. Zaczynam po walentynkowym weekendzie. Nie mogę się doczekać, bo chcę pracować w końcu wśród żywych ludzi, a nie z 'głosami'. To zdecydowanie poprawi mój stan psychiczny, a tym samym nadszarpnięte zdrowie. Wiem, że powinnam o siebie bardziej zadbać, żeby równie niebezpieczne sytuacje się nie powtarzały, ale wszystko powoli i w swoim czasie. Na początek odpowiednia dieta, odpowiednia dawka snu i zdrowa żywność. Na szczęście Paulina pokazał mi pewien magiczny sklepik i jestem już fanką ichniejszych batonów musli. To jest tak pyszne, że przerasta czekoladę. I mówię to ja - czekoladocholik, siłą odciągany od niej z powodu uczulenia. Zrobię później wyniki i zobaczymy co pan Doktor powie.
Tak więc tak jak chciałam wszystko się układa - jest nowa praca, to teraz najważniejsze.
Jedyne co mnie martwi, to fakt, że ostatnio bardzo się zawiodłam na bliskiej mi osobie. W takich momentach wolałabym żyć w błogiej niewiedzy, ale niestety nie jest to mi tym razem dane. Jedyne co mi pozostaje to przekłnąć tą gorzką pigułkę i pamiętać, że ludzie mają czasami chwile słabości.
A nawiązując do słabości. Chciałabym się wyleczyć z takiej jednej, ale się po prostu nie da i chyba zawsze będę ją mieć. Nawet facebook mi o tym przypomniał heh. Nie pozostaje mi nic innego jak kochać cały świat, wszystkich ludzi, a paru wybrańców tak troszkę mocniej czy tego chcą czy nie.