Robione prawie tydzień temu w pociągu.
No właśnie - tydzień temu.
To tak szybko minęło.
Czas tak szybko przelatuje mi przez palce i boję się, że niedługo nie zostanie nic.
Minęło już 20 lat mojego życia.
Minęła zima, zaczyna się wiosna.
Minęły już 2 miesiące odkąd podjęłam, jak się okazało później, wyjątkowo ważną dla mojego życia decyzję.
A przecież nie tak dawno odebrałam pierwszy telefon w sprawie gorsetu.
Nie tak dawno wyprowadzka była tylko mglistym planem, podobnie jak wyjazd ojca.
Teraz to wszystko nabiera realnych i namacalnych kształtów.
Podobnie jak moje lęki, obawy i chęć zniknięcia.
I tym bardziej trudno jest się ich pozbyć, kiedy właśnie najbliższe ci osoby podcinają skrzydła.
Wątpliwości i czarne scenariusze nie dają wytchnienia, bo może faktycznie mi się nie uda?
Jednak z drugiej strony mam wokół siebie tyle życzliwych osób, że aż samą mnie to dziwi.
To takie miłe i... no po prostu cieplej się robi na sercu, aż znów zaczynam widzieć światełko w tunelu.
Mimo to, trudno się przyzwyczaić do myśli, że nie jest się samemu, tym bardziej jeśli samotność i zdanie na
siebie było kwintesencją czyjejś egzystencji.
Trudno też przyjąć jakąkolwiek pomoc.
"Nie chcę być problemem i ciężarem" - to chyba dobrze obrazuje, dlaczego potrafimy nagle znikać z cudzego życia bez słowa.
Smuci mnie fakt, że to nie rodzina jest dla mnie wsparciem.
Nawet mogę powiedzieć, że pojęcia "rodzina" jako takiego nie rozumiem.
To nie więź emocjonalna, ale w moim przypadku jedynie biologiczna.
I nie ma, co temu zaprzeczać.
Bo moje "widzimisie" jest podszyte wewnętrzną potrzebą zapełnienia fundamentalnej
pustki jakim jest poczucie bezpieczeństwa.
Tego nie dała mi rodzina. O ironio, więcej miłości dał mi mój kot.
Ale, co ja będę to tłumaczyć skoro i tak "wymyślam" i "pochopnie podejmuję decyzje".
Bo ludzie czasem odchodzą.
I to nie dlatego, że chcą.
Ale dlatego, że muszą.
I ja też muszę, jeśli mam nadal pozostać tym kim jestem.
Sobą w całym tego słowa znaczeniu, czy komuś się to podoba czy nie.
Mimo że, jedni mnie za to kochają, a drudzy nienawidzą.
_____________________________________________________________
Chciałabym także podziękować Elzei'owi, Vranzowi i nighty za wsparcie,
nawet to okazane nieświadomie oraz wrocławskiej ekipie, która utwierdza mnie
w słuszności mojej decyzji <3