Pojechał na obóz. Już. Reszta już wkrótce...
Takie z gór...
A wczoraj było tak kosmiczne... od samego rana, słonecznie.
wycieczka po ulicach Stambułu na odległość, pakowanie na szybkiego, zakupy w Adzie i dziwna odporność na wydłużajaca się za mna kolejkę, Agatka - niespodziewane wsparcie, msza z Bashoborą, koeljne niesamowite wsparcia i dziwne samoistne rozwiązywanie się problemów... długa droga do tira, pakowanie, szach portfela Zjawinowej, spotkanei z księdzem Piotrem, samotny spacer po Ostrowie. W świetle zachodzącego w oczy słońca, wolnym krokiem przez most kłódek, przy śpiewie "Piękne sa tylko chwile" w wykonaniu młodych ludzi i gitary ;p (o ile można tak powiedzieć, że w wykonaniu instrumentów)... I robiłam za przewodnika i w ogóle, to był dzien uśmiechu, siły, samych nieznajomych ludzi...dziwny dzień mocy...i spotkań z tymi na których sie nie czeka...
i piękny bo z iskierką.
Bo chyba jest warto, nawet jeżelil wszystko inne jest nic nie warte.
Dziś z rana pobudka słońcem - 5:50, msza, poranek z książką Szufli...i nabieranie sensu bycia:)
Dobry początek dnia!
Powodzenia na obozach!:*