Coś musi się zmienić. Inaczej znów przyjdzie to dziwne uczucie pustki w głowie, ten ciężar serca, ten chłód do szpiku kości- przyjdzie to straszliwe w swojej mocy pożądanie miłości i ja nie wytrzymam- a kochać chcę- chcę zobaczyć co będzie dalej, jak kolejna kartka dobrej powieści.
Przejściowe pory roku nie są dla mnie najlepsze. Wczesną jesienią czy późną zimną umieram na typowe dla tego okresu choroby- nudę i pustkę. Obłęd lubi wracać jesienią i przedwiośniem. Lubi niż, zamglone ulice, deszcz i drzewa-golasy. Budzę się rano i mam do dyspozycji albo nieokreślony lęk, albo nieokreśloną trwogę. A czasami jedno i drugie. Chciałabym obudzić się z uśmiechem na twarzy, chociaż z obojętnością, ale to trudniejsze niż wszystko inne, bo mam wybór- smutek albo bezdenna nadzieja, że nie zwariuję dziś do reszty.
trudno. Cię.