Bolisz mnie. Ty mnie zabolałeś. Zabolało mnie ja. Ja mnie boli. Mnie udaje ja. Więc kim ja jestem? Poproszę kilka tabletek na sen, na brak snu, na zimną kawę, na popsuty telefon, na brak wiadomości, na pogodę za oknem, na bolący łeb, na Twoje sygnały śmiechopodobne. Czasem wydaje mi się, że z którymś kacem wyrzygałam serce. Może utknęło gdzieś między Wrocławiem a Łodzią. Może spuściłam je w kiblu bez cienia emocji. Może do tej pory zwinięte leży w krzakach. Może jakiś młodzieniec znalazł i zrobił z niego broszkę dla swojej ukochanej. Może ukochana znalazła i zrobiła pierogi z mięsem. Może w ogóle serca nie miałam. Może było tak lekkie, że wyparowało wraz z pierwszą nieszczęśliwą miłością. Może moje serce było rozpuszczalne w alkoholu. Może zdysocjowało na absurd i naiwność. A może ja ciągle gdzieś to serce mam. Może poszukam w torebce. Może najpierw chwyć mnie za nie, później poszukaj prawego kolanka.