Najprościej byłoby oszaleć.
W głowie mam dokładnie to samo co na głowie, czyli wielki bałagan. Mówiłam już, że bardzo nie lubię Sylwestra? Bo nie lubię. Większość spotkanych po drodze ludzi zatacza się ledwo trzymając się na nogach. Pozostali dziwnie się zachowują i składają nieszczere życzenia. Takie tam - uśmiechanie się na siłę i wynajdywanie sobie powodów do zabalowania. Mimo wszystko JAKOŚ ten dzień przeżyłam. Jak co rok wygłupy z Karolą, mnóstwo śmiechuuuu i o kilka za dużo słów. Wiecie co? Mam konflikt z samą sobą. Mnóstwo we mnie sprzeczności. Nie umiem spokojnie przeanalizować swoich uczuć. Boję się zrozumieć samą siebie.