Szarobure gówno, słońce z deszczem i słaby śnieg. Jest dobrze wkręcam się i coraz bardziej utwierdzam się w wyborze dobrego kierunku studiów.
Nie umiem już pisać, mimo że nigdy nie byłam wybitna. Notka jest poniekąd wymuszona.
Idę dalej, nie zaprzeczę, że utknęłam w wielkim pojemniku gnoju. Z patologii nie wyrasta się, miłość to proces długotrwały i żrący, ale daję radę, podnoszę się nad ograniczeniami, nie płaczę w poduszkę, czasem złoszczę się. Każdy całus uczy, każde szczerze przytulenie jest krokiem ku przyszłości. Wiem jedno chcę rozwijać się, ale pragnę żeby mój ukochany był ze mną. Doskonale zdaję sobie sprawę , że codziennie życie łączy się w kłótniami o brudne skarpetki pod tapczanem oraz z awanturami o pieniądze, których nigdy nie jest za dużo. Jestem przekonana, że empiryzm zasługuje na szóstkę z plusem, a zazdrość w trudnych chwilach potrafi pomóc.
W ciągu ostatnich miesięcy przekonałam się, że plany łatwo zniszczyć , a na nikim nie można polegać nawet na rodzinie. Nie potrafię stwierdzić, gdzie będę za rok oraz czy będę szczęśliwa, ale doszłam do wniosku, że istnieją dni, które potrafią wiele wnieść do mojego życia- uśmiech dziecka ma niesamowitą wartość. Z jeden strony stoję w miejscu, męczy mnie odległość i brak własnej w każdym calu ostoi.
Powinnam wstawić zdjęcie pierścionka, bo mam się chwalić, ale cierpię na chroniczny deficyt baterii w aparacie. Zrobiliśmy krok do przodu. Zaręczyliśmy się. Oby czas, ludzie i bogowie nam sprzyjali.
Zdjęcie z "sesji: dla mojego. Teraz możecie mnie obgadywać;).