Chyba po raz pierwszy raz czytam książkę, która wpływa na moje spojrzenie na świat, która wkracza w moje uczucia.
Dlaczego ludzie nie są w stanie docenić drugiego człowieka? Dlaczego ludzie nie potrafią ocenić wartości więzi łączących ich z "ukochanymi" osobami? Aby uniknąć zranienia szukamy oderwania w pracy , nauce., gubimy czas.
Rozstania bolą, przebaczenia są zbyt drogie.
Dlaczego dopiero w obliczu śmierci ludzie przyznają się , że kochają drugiego człowieka? Dlaczego ludzie skłonni są wybaczać lub przyznawać się , że skrzywdzili bliskiego na łożu śmierci?
Nie potrafimy cieszyć się , że żyjemy, że mamy świadomość, iż nie jesteśmy chorzy śmiertelnie. Wynajdujemy kolejne wady w swoim ciele, oceniamy surowo innych, boimy się bliskości, niszczymy związki. Nasuwa mi się pytanie : Czy trzeba być chorym, posiadać wiedzę niedalekiej daty śmierci, by kochać prawdziwą miłością, by obudzić zastygłe uczucia?
Czy tylko osoby niepełnosprawne intelektualnie są zdolne do miłości do kochania przez wszystkie swoje dni?
Pod moją skórą pod żebrami bije serce, co z nim zrobisz jeszcze nie wiesz.
Kochaj , bo i ja pragnę kochać pełnią.