Nadszedł moment, którego się bałem... To wszystko co czułem, to wszystko co wywoływało smutek, poczucie bezradności i nienawiść do samego siebie zaczęło się przeradzać w złość, która niestety ciśnie się na pięści i usta... Czuje jak wyniszcza mnie od środka mimo tego że jest lepiej, mimo tego że widzę światełko w tunelu i nie zamierzam się poddawać... Potrzebuję wsparcia, czegoś co podtrzyma mnie w tej nadziei że będzie dobrze, czegoś co sprawi że znowu uwierzę w to ze mogę Cię jednak uczynić szczerze szczęśliwą... Jednak znowu odcinam się od wszystkich i zamykam się sam z tym wszystkim w sobie bojąc się prosić o pomoc. Potrzebuję rozmowy z Tobą, kolejnej poważnej jak i tej o byle czym... Tylko tak jestem w stanie się uspokoić teraz chyba... Nałogowo sprawdzam telefon, czekam i coraz bardziej się waham... Potrzebuję Twojej obecności...
"Wszystko się wali prócz tej ściany przede mną"