wczoraj rozmowa z wychowawczynią...dlaczego tak schudłam?co sie dzieje?pogadać z rodzicami?
no i oczywiście:dbaj o siebie.
Ojciec w niedziele urządził mi kazanie. W sumie to po prostu nie było kazanie tylko coś pod wiązanke, ale nieważne. To wszystko bierze się w braku zrozumienia.
"nie bede znowu łaził z tobą po psychologach" tato nie musisz przecież ja mam prawie 18 LAT wiem co robie.
a czyli jednak jestem bardzo chuda, tak jak mówią dziewczyny, tak że wyglądam jak patyczek. To zabawne bo ja tak tego nie postrzegam. Znaczy nie myśle że jestem gruba- to nie tak, widze że jestem szczupła... ale bez przesady! ale skoro tyle osób się martwi to coś w tym jest.
Zaczynam ściemniać, że jem. Z drugiej strony... troche,troszke sie boje. Dziś byłam na wagarach we wrcoławiu, kocham to, kocham to miasto. Jadąc autobusem słuchałam piosenki "chciałbym umrzeć z miłości"- i tak samo jak w tekście, boje sie że świat wypadł mi z rąk. Boje sie że okaże sie że moje życie jest cholernie puste, na razie jeszcze sobie tego nie uświadamiam bo po prostu nie wgłębiam się w to. Żyję małymi, nieistotnymi zdarzeniami i jakoś to leci...boje sie że już jestem zagubiona. Ale to nieważne, nie moge o tym myśleć, nie moge, bedzie lepiej jeżeli będę jarać się tym co jest chociaż to nic nie znaczy....
i chyba nie moge bujać w obłokach aż tyle,jeszcze mnie w którymś momencie ta wyobraznia..."zabije".
"tak jak hamlet, ja też muszę wybrać między życiem a śmiercią"
-Kurt Cobain
ps. co za beznadziejna nieposkładana notka... ale jakos w dziwnym nastroju jestem....