photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 25 PAŹDZIERNIKA 2011

24.10.2011

Rodzice wzięli rozwód. Ojciec ma na mnie wyjebane. Nic mi nie wychodzi. Nic się nie układa. Nie potrafię tak dalej. Czuję, że życie ze mnie ulatuje. W szkole jestem zupełnie inna - uśmiecham się na przymus, jestem wesoła, roześmiana, a kiedy tylko wejdę do domu nie wytrzymuję. Po prostu długo tak nie pociągnę, ale też nie chcę spowiadać się moim znajomym dlaczego mam taki humor a nie inny, dlaczego jestem smutna.

Nie mam przyjaciela, takiego jednego, jedynego. Mam dobrych znajomych, ale żadnego z nich nie mogę nazwać przyjacielem, bo każdy mnie kiedyś zawiódł.. Nie należę do osób które potrafią obrażać się dozgonnie, zbyt szybko wybaczam.. A z tego względu, że przyjaciela nie mam boję się powiedzieć komukolwiek o tym co mnie trapi, bo po pierwsze, to zbyt boli, a kiedy mnie coś boli to płaczę, a na pewno nie chciałabym płakać przy którejkolwiek z tych osób, a po drugie czuję, że nie spotkałabym się z wyrozumieniem z ich strony..

Piszę. Wiersze, piosenki.. Raz na jakiś czas napiszę coś w pamiętniku. Czuję, że rozmowa z kimś pomogłaby mi zdecydowanie bardziej, ale boję się komukolwiek zaufać.. Boję się, że ktoś to, co mu powiem, wykorzysta później przeciwko mnie, rozgada innym.. Nie jest tak, że chcę się nad sobą użalać, ale jestem tylko człowiekiem, nie potrafię cały czas chodzić z podniesioną głową, być szczęśliwą, mieć same dobre dni.. Nienawidzę tego uczucia, kiedy coś sprawi mi przykrość w szkole a ja muszę powstrzymywać się od łez. Nienawidzę tłumić w sobie emocji, ale myślę, że już powoli się do tego przyzwyczajam. Raczej nie mam innego wyjścia. I nawet nie chcę rozważać propozycji mamy, jaką jest wizyta u psychologa. Czuję, że ona ma mnie dość i chce zrobić wszystko aby choć na jakiś czas pozbyć się mnie z tego domu. Już raz miałam do czynienia z psychologiem. Jakieś 3 albo 4 lata temu. To wtedy zaczęło się to moje niejedzenie.. Wyrzucałam jedzenie wszędzie, gdzie się dało, chowałam, oszukiwałam, że zjadłam, gdy tymczasem pies najadł się tym porządnie.. Tata, twierdząc, że zabiera mnie na zakupy wywiózł mnie do psychologa. Już po przekroczeniu progu jego gabinetu zaczęłam płakać. Nie pamiętam właściwie nic, oprócz tego, że od tamtego czasu znienawidziałam skurwysyna. I to nie tylko za to. Za całe piełko, które urządził mi na ziemi. Zresztą, nienawiść była odwzajemniona. I teraz, pomimo tego, jaki był, chciałabym, aby wrócił. Ale ten zmieniony on. Nie pił, nie palił, nie ćpał i to właściwie jedyne plusy, jakie w nim dostrzegałam..

Chcieli zmienić mnie, zapominając, że oni sami nie są idealni.

Nie akceptuję się. Nienawidzę się. Nienawidzę każdego kawałka mojego ciała. Nie potrafiłabym wymienić nawet jednej rzeczy, która mi się we mnie podoba. Po prostu nie potrafiłabym. Nie potrafię dostrzec żadnej takiej. Jestem bezużyteczna, na pewno niepotrzebna na tym świecie, każdy ma mnie gdzieś, widzą mnie tylko wtedy kiedy czegoś ode mnie chcą..

Jest tak jakbym krzyczała, ale nikt nie mógł mnie usłyszeć. Albo każdy udawał że mnie nie słyszy. Nikt nie zrozumie jak to boli.

Czuję się śmieciem.

Nie wiem skąd to się wzięło ale coraz częściej czuję, że muszę zrobić coś, aby ktoś mnie zauważył, albo żeby mnie tu najzwyczajniej w świecie już nie było.

Wiem, że przesadzam, tnąc się żyletami jak pojebana, ale nie wiem czasami co ze sobą zrobić, gdzie się podziać.

Zachowuję się jak chora psychicznie osoba.. Tymczasem.. Ja po prostu się trochę pogubiłam.

I żebym jeszcze miała pewność, że miłość ma sens w trakcie kiedy wwszystko wskazuje na to, że tak nie jest.. Nie jestem idealna, każdy mi to wytknie palcem, każdy to potwierdzi, dlatego tak zażarcie dążę do bycia kimś, kto w ogóle nie będzie przypominał mnie przed dwoma laty.. Chcę być.. Inna. Nie chcę być mną.

Nie chcę.

Uda mi się.

Dam radę.

Info

Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika walktodreams.