Wszystko mnie boli, mam dość. Zresztą dzisiaj sobota jak każda inna, czyli sprzątanie. Tata był w domu, ale mi nie pomógł, bo ja przecież baba i mam sprzątać. No dobra, ale nie o tym miało być. Zacznijmy od zdjęcia, a więc na pierwszym planie jest moja Tuś, która się mnie obraziła i jest ogólnie zła. W każdym razie była, gdy z nią ostatni raz gadałam. A wszystko przez to, ze zbagatelizowałam jej problem. O właśnie o problemach miała być mowa, bo pisze tę notkę drugi raz, bo mi się skasowała poprzednia przed dodaniem. Wszyscy mają jakieś problemy, jedne większe drudzy mniejsza. Wszyscy je wyolbrzymiamy i się wkurzamy, gdy ktoś tego nie widzi tak jak my. To jest bardzo egoistyczne z naszej strony, a czasami naprawdę ludzie mają poważne kłopoty. Problemy, które mogą zaszokować i że się nie wie co ma się powiedzieć. Mnie ostatnio problemy innych zaczęły bardzo irytować, może to przez to, że na raz wszyscy mają problemy, które wydają mi się śmieszne. Wiem, że tak być nie powinno i nie powinnam ich bagatelizować, ale czasami inaczej się nie da. Po prostu ma sie dość wysłuchiwania tego i mówienia, ze będzie dobrze, kiedy dla nas to nie problem. Stwierdzenie, ze będzie dobrze i prawie nic więcej nie dodanie, to pójście sobie na rękę. Takie ułatwienie, bo kogoś tym pocieszymy, a się przy tym nie wysilimy. Uważam, ze powiedzenie komuś prosto w twarz, ze dla niego to nie jest problem i dobrze uargumentowanie tego jest odważniejsze i bardziej szczere.