Dziś z cyklu: Polaków przy pracy rozmowy. Czekałam na dokument, koleżanka powiedziała, że zabrała się za wystawianie, jednak idzie jej jak krew z nosa. Odpowiedziałam jej całkiem uczciwie, że jak mojej mamie leci krew z nosa, to tak zap****la, że powinna już mieć wszystko gotowe. I znów całe biuro rozbawiłam. Jestem niczym Robin Wiliams, tzn, nie jestem super dobrą aktorką, czy rewelacyjnym komikiem, ale chowam depresję pod maską błazna. Nikt mnie nie bierze na poważnie, kiedy mówię, że mam depresję, nie wierzą mi, że byłam w psychiatryku, tak się wczułam w rolę błazna, że sama się nie poznałam. Ja, osoba po studiach, pracująca z ludźmi, oceniająca ich co miesiąc, pomagająca im, w sobie samej nie dostrzegłam kiełkującego ziarenka, aż wyrosła mi całkiem spora wierzba, co ją przytnę, odrasta jak szalona.